- Jak to?

- Tak to. Mam już dość.

- Nie pozwolę ci siedzieć mi na karku... - Romek był zdezorientowany.

- I już z tobą nie mieszkam. Odchodzę nie tylko ze szpitala, ale także z roli gospodyni! Zajmij się matką, jej ogrodem warzywnym i....

"Mamo, idę na spacer. Daj mi trochę pieniędzy. I to, potrzebuję nowych butów. I torebkę. Przy okazji, Darek i ja chcemy mieszkać razem, w ogóle, musimy wynająć mieszkanie... " - ich córka weszła, ale nie słysząc kłótni ojca i matki. Zdjęła słuchawki i wyciągnęła rękę.

- Z tym idź do swojego ojca. Mnie już w to nie mieszajcie" - powiedziała Tosia, starając się zachować spokojny ton.

- Co masz na myśli, twój ojciec? - Ania uniosła brwi.

- To, co słyszałaś.

- A kto będzie gotować? I myć podłogi? - Tomek machnął rękami, bojąc się, że żona naprawdę odejdzie.

- Ale niech Ania gotuje dla siebie i swojego chłopaka. A ty jej buty i torebkę ufunduj. I zapewnij mieszkanie. Jesteś jej ulubionym tatą. I nie zapomnij zanieść zakupów do swojej matki. Jest do tego przyzwyczajona, nie zawiedź jej.

Pospiesznie wrzuciwszy rzeczy do torby, założyła płaszcz i wyszła, nie oglądając się za siebie. Nie wiedziała, dokąd pójść. Ale nie mogła też znieść pozostania w domu.

Po prostu szła drogą z małą torbą. Szła dalej i dalej, aż zobaczyła plakat reklamujący biuro podróży.

Antonina nie była nad morzem od dziesięciu lat i dla żartów weszła do biura organizatora wycieczek. Żartobliwie kupiła też najtańszy bilet na najbliższy pociąg i żartobliwie wyjechała na północ.

Ze stacji kolejowej zadzwoniła do swojej szefowej i powiedziała jej, że jest chora. Nie mogła wymyślić nic lepszego do powiedzenia. A potem po prostu wyłączyła telefon, żeby nie słyszeć żadnych połączeń od Tomka.

- A ty ich zostawiłaś? Odważyłaś się? - zastanawiała się jej koleżanka z przedziału, której Tosia opowiedziała swoją historię.

- Sama w to nie wierzę. Ale wiesz, Lena, to jak góra z moich ramion. Nigdy nie sądziłam, że powiem coś takiego!

Dwa tygodnie beztroski i relaksu minęły bez zastanowienia.

- I co? Wracasz do domu, do kuchenki? - zapytała nowa znajoma.

- Wcale mi się nie chce. Ale co mogę zrobić? - odpowiedziała Tosia. Oczywiście nie mogła wstrzymać całych wakacji. Zadzwoniła do córki i zapytała, jak sobie radzi z ojcem.

Okazało się, że się dogadują. Ale nie podobał jej się głos Anny. A potem okazało się, że gdy jej matka była na wakacjach, ich starszy kot odszedł.

- Przenieś się tutaj. Zostaw męża, jeśli nie jesteś szczęśliwa" - zasugerowała Lena, gdy Tosia niechętnie pakowała torbę na podróż powrotną.

- A gdzie mieszkać? I na czym? Nie jestem jeszcze na tyle stara, żeby szukać sponsora" - zaśmiała się Antonina.

- Wynajmę ci pokój, a ty pomożesz mi w interesach. Nie mogę ci obiecać wysokiej pensji, ale na pewno więcej niż w twoim szpitalu.

Tosia roześmiała się i wyszła, obiecując przyjaciółce, że nie zniknie.

W domu przywitał ją zapach pysznego jedzenia. Znalazła swoją córkę w fartuchu.

- Co to jest? Sama to ugotowałaś? - spojrzała na zastawiony stół i zdziwiła się.

- Nie... Babcia pomogła - Anna spuściła oczy.

- Witaj w domu, Antonino - siwa głowa Wandy pojawiła się w kuchni. Ale Tosia nie widziała swojego męża.

Usiadły przy stole w kobiecym towarzystwie, Wanda zachowywała się tak, jakby nigdy nie kłóciła się z synową, a jej córka nie była impertynencka. To było niezwykłe. A zastawiony stół nasuwał niejasne wątpliwości, czy nie została przekupiona, bo Wanda uśmiechała się nieszczerze. To było obrzydliwe.

- Cóż, co tu się stało beze mnie? - zapytała, podejrzewając, że coś jest nie tak.

Ania zawahała się i powiedziała jej, że jej ojciec przyprowadził do domu Gosię, przyjaciółkę sąsiadów, która zaczęła zachowywać się w ich domu jak gospodyni.

- Bezczelna... jak czołg! Nie masz pojęcia, mamo... Powiedziała mi, że poszłaś do swojego kochanka i już nie wrócisz!

- A co z tatą?

- Zgodził się z nią: "Twoja matka nas opuściła, teraz Gosia zajmie miejsce mamy. Zamierzam się z nią ożenić", Ania odpowiedziała słowami ojca.

Tak oto okazało się, na jakim cienkim włosku wisiało to małżeństwo już od bardzo dawna...