"Siostra mojego męża podsunęła mi pod nos płaczące dziecko i powiedziała, że ​​nie ma dokąd pójść, powinna zostać panią domu babci...

Jest to dość przestronny dom, w którym mogą mieszkać dwie rodziny. Dom nie był w najlepszym stanie, ale Olek zdecydował, że go wyremontujemy i wyprowadzimy się z wynajmowanego mieszkania” – wspomina Maria.

Niedawno siostra męża znalazła się w trudnej sytuacji, a Maria zgodziła się jej pomóc. A potem sama nie była zadowolona, ​​że ​​odpowiedziała na trudną prośbę krewnej.

"Teściowa natychmiast odmówiła przyjęcia spadku na rzecz dzieci, zwłaszcza że była przyzwyczajona do życia w mieście. A nasi mężowie połączyli siły, aby wzmocnić fundamenty i naprawić dach.

To wymagało dużo pieniędzy. Kiedy skończyliśmy ocieplać dom, Wanda odmówiła inwestycji w tę „chatę na kurzej nóżce”, a jej mąż po prostu rozłożył ręce. Na tym zakończyła się nasza wspólna budowa.

Olek i ja mieliśmy mieszkać w tym domu, więc kontynuowaliśmy remont naszej części domu. Wyremontowaliśmy łazienkę, ociepliliśmy podłogę i dokonaliśmy napraw kosmetycznych.

Pomimo tego, że popadliśmy w duże długi, remont udało nam się ukończyć w 4 lata. Na budowę przyjeżdżaliśmy w każdy weekend, czasem po pracy wieczorem i w końcu osiągnęliśmy swój cel. W tym roku przeprowadziliśmy się już do nowego mieszkania.

Siostra Olka mieszkała w mieście ze swoją rodziną. Każdego lata spędzała wakacje za granicą i żyła zamożnie i szczęśliwie, porzucając swoją część domu. Nigdy nie interesowała się tym, jak sobie radzimy i jak przebiega remont.

A potem urodziła dziecko i poszła na urlop macierzyński. Poczuła się ciasno w czterech ścianach, więc przypomniała sobie swoją część domu, z której w każdej chwili mogła wyjść na świeże powietrze i pospacerować po lesie.

Z biegiem lat jej część domu stała się wilgotna i nie nadawała się do zamieszkania. Kiedy pojawiła się z walizkami, nie spodziewała się, że w domu nie ma warunków do życia.

Zaczęła błagać, żebym pozwoliła jej przyjechać do nas na tydzień. Musiałam się zgodzić i wtedy zdałam sobie sprawę, że popełniłam duży błąd.

Mała córka Wandy biega po domu z krzykiem, a ja przecież pracuję zdalnie. Po kilku dniach tego szaleństwa nie wytrzymałam i pojechałam na jakiś czas do znajomej. Z czasem zajęłam się innymi problemami rodzinnymi.

Zapomniałam o siostrze męża, myślałam, że przyjdę do pustego domu i odpocznę. Jakież było moje zdziwienie, gdy zastałam ją w domu!

Nawet nie zaczęła remontu domu. U mnie w domu zachowywała się jak szefowa, coś gotowała, rozrzucała swoje rzeczy. Od razu zapytałam, kiedy zamierza się wyprowadzić.

Powiedziała mi, że ma małe dziecko i nie ma dokąd pójść. Potem zaproponowałam, że odwiozę ją do miasta, ale nie chciała wyjeżdżać:

„To w końcu mój dom”.

Ale przypomniałam jej, że jej dom jest za ścianą, niech tam mieszka.

Potem zaczęła błagać Olka, aby pozwolił jej zostać. Ale on też był temu przeciwny. Potem odeszła, ale wraz z rodziną i przyjaciółmi zaczęła tu od czasu do czasu przychodzić i organizować imprezy. Teraz budujemy płot, aby całkowicie odizolować się od naszej siostry.