Kiedy wychowywałam moją córkę, Weronikę, oddałam jej całe serce. Byłam samotną matką – jej ojciec odszedł, zanim zdążyła go zapamiętać. Pracowałam na dwa etaty, by niczego jej nie brakowało. To były trudne lata, pełne wyrzeczeń, ale patrzenie na jej uśmiech, na to, jak dorasta, dawało mi siłę. Weronika była moją dumą, moim światłem. Nigdy nie sądziłam, że pewnego dnia powie mi coś, co złamie moje serce.
Wszystko zaczęło się od momentu, gdy Weronika wyszła za mąż. Jej teściowa, Halina, od początku była obecna w jej życiu w sposób, który mnie drażnił. Była typem kobiety, która zawsze ma coś do powiedzenia, uwielbia organizować i kontrolować. Ale Weronika wydawała się zadowolona z tej relacji. „Halina jest taka pomocna” – mówiła z zachwytem, gdy opowiadała o tym, jak teściowa zorganizowała ich wesele niemal od A do Z.
Starałam się to ignorować. Myślałam, że to tylko chwilowe zauroczenie, że relacja córki z teściową nie ma nic wspólnego z naszą więzią. Ale z czasem zaczęłam zauważać, że Weronika coraz bardziej oddala się ode mnie. Coraz rzadziej dzwoniła, odwiedzała mnie tylko na chwilę, a o ważnych wydarzeniach w jej życiu dowiadywałam się już po fakcie.
Pewnego dnia postanowiłam zaprosić ją na obiad. Chciałam spędzić z nią trochę czasu, porozmawiać. Przygotowałam jej ulubione danie z dzieciństwa, ale kiedy przyszła, od razu zauważyłam, że jest spięta. „Coś się stało?” – zapytałam, próbując wyczuć, co ją gnębi.
Weronika spuściła wzrok. „Mamo, muszę ci coś powiedzieć” – zaczęła cicho. „Nie chcę, żebyś to źle odebrała, ale… czuję się lepiej w towarzystwie Haliny.”
Słowa te były jak cios prosto w serce. „Co masz na myśli?” – zapytałam, choć bałam się odpowiedzi.
„Ona mnie rozumie” – powiedziała, unikając mojego spojrzenia. „Nie ocenia mnie, nie wtrąca się w moje życie. Kiedy czegoś potrzebuję, zawsze jest gotowa pomóc. Czasem mam wrażenie, że z tobą wszystko jest trudniejsze. Ciągle masz jakieś uwagi, oczekiwania…”
Patrzyłam na nią, nie wierząc, że to mówi. „Weroniko, poświęciłam dla ciebie całe życie” – odpowiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. „Byłam przy tobie, gdy nikogo innego nie było. A teraz mówisz mi, że wolisz swoją teściową ode mnie?”
„Mamo, nie o to chodzi” – próbowała mnie uspokoić. „Po prostu z nią czuję się… lżej.”
Jej słowa brzmiały jak wyrok. Czy naprawdę byłam tak złą matką? Czy moje starania, wszystkie poświęcenia, były niewystarczające? W tamtej chwili czułam się tak, jakby ktoś odebrał mi coś najcenniejszego – moją rolę w życiu mojej córki.
Po tej rozmowie zaczęłam się zastanawiać nad swoim zachowaniem. Czy rzeczywiście byłam zbyt krytyczna? Czy za bardzo ingerowałam w jej życie? Przeglądałam w myślach wspomnienia z przeszłości, próbując znaleźć moment, w którym mogłam coś zepsuć. Ale im więcej o tym myślałam, tym bardziej byłam pewna, że robiłam wszystko, co w mojej mocy, by być dobrą matką.
Mimo to, nasze relacje ochłodziły się jeszcze bardziej. Weronika zaczęła spędzać święta z rodziną męża, coraz rzadziej odwiedzała mnie z wnukami. Czułam, jak tracę ją na rzecz teściowej, która wydawała się być ideałem w jej oczach.
Dziś, patrząc wstecz, wciąż nie wiem, co mogłabym zrobić inaczej. Może rzeczywiście byłam zbyt wymagająca, a może po prostu teściowa Halina oferowała coś, czego ja nie potrafiłam – brak oczekiwań, swobodę, brak ciężaru przeszłości. Ale wiem jedno: moja miłość do Weroniki była prawdziwa i nigdy się nie zmieni. I choć jej słowa nadal bolą, staram się zrozumieć, że czasem ludzie szukają czegoś innego, niż jesteśmy w stanie im dać.