Postanowiłem wziąć rozwód. Moja żona nie chce gotować ani sprzątać. Każdego dnia wracam do domu z pracy i znajduję to samo – nieporządek, brak jedzenia, a ona siedzi na kanapie, przeglądając coś na telefonie. Na początku starałem się to ignorować. Myślałem, że może przechodzi przez jakiś trudny okres, że jest zmęczona. Sam brałem się za gotowanie i sprzątanie, chcąc odciążyć ją, ale w głębi duszy liczyłem, że sytuacja się zmieni.


Jednak z każdym kolejnym dniem narastało we mnie uczucie frustracji. Zamiast wsparcia, otrzymywałem coraz więcej obojętności. Kiedy wchodzę do kuchni i widzę, jak resztki jedzenia sprzed kilku dni zalegają na stole, a naczynia piętrzą się w zlewie, czuję, że coś we mnie pęka. Próbowałem rozmawiać, tłumaczyć, że nie możemy żyć w taki sposób. Ale za każdym razem, gdy próbowałem nawiązać rozmowę, żona odpowiadała jednym zdaniem: „Zrób to sam, jeśli ci przeszkadza.”


Z biegiem czasu sytuacja tylko się pogarszała. Zamiast poprawy, moja żona stawała się coraz bardziej oderwana od rzeczywistości. Zamiast zajmować się domem, większość czasu spędzała na oglądaniu seriali, siedząc w tym samym miejscu na kanapie. Nawet gdy jej zwracałem uwagę, że nie mamy co jeść, że nie mam czystych ubrań do pracy, wzruszała ramionami. „Masz ręce, to sobie poradzisz,” mówiła obojętnie.


Były momenty, w których chciałem zrozumieć, co się dzieje. Myślałem, że może jest to wynik jakiegoś wewnętrznego konfliktu, problemów w pracy, ale im bardziej się starałem, tym bardziej ona się oddalała. Coraz częściej czułem, że jestem sam w tym małżeństwie. Że to nie jest już związek dwóch osób, które dzielą się obowiązkami i wspierają się nawzajem. Z dnia na dzień stawałem się bardziej zmęczony, a frustracja rosła.


Pewnego wieczoru, kiedy po raz kolejny wróciłem do domu po ciężkim dniu w pracy, zastałem obraz, który stał się dla mnie codziennością – bałagan, brak obiadu, żona na kanapie z telefonem. Wtedy zdałem sobie sprawę, że już dłużej nie mogę tak żyć. To nie jest życie, na jakie się umawiałem, kiedy przysięgaliśmy sobie miłość i wsparcie. Zrozumiałem, że jedynym wyjściem jest rozwód. Ta myśl była dla mnie bolesna, ale wiedziałem, że nie mogę dłużej unosić tego ciężaru.