Ojciec był człowiekiem zamożnym. Zbudował swoje imperium od zera, a jego majątek był imponujący. Jednak jego testament zaskoczył wszystkich. Cały majątek, wszystkie nieruchomości, oszczędności, a nawet firmę, którą prowadził z taką pasją, przekazał mojemu bratu, Tomaszowi. Ja otrzymałam jedynie skromną kwotę pieniędzy i kilka drobiazgów, które nie miały większej wartości. Czułam się zraniona i odrzucona.


Tomasz od zawsze był oczkiem w głowie ojca. Był starszy, bardziej ambitny i zawsze dążył do sukcesu. Ja natomiast byłam spokojniejsza, bardziej skupiona na rodzinie i relacjach. Mimo to, zawsze starałam się wspierać naszego ojca w jego przedsięwzięciach, choć moje wysiłki często były ignorowane. Teraz, z majątkiem ojca w rękach, Tomasz stał się jeszcze bardziej wyniosły.

Jego życie toczyło się w luksusie, podczas gdy ja musiałam walczyć o swoje miejsce na ziemi.
Kiedy nasza matka zaczęła chorować, naturalnie to ja przejęłam większość obowiązków związanych z jej opieką. Tomasz był zbyt zajęty swoim życiem i karierą, by się nią zajmować.

Na początku myślałam, że to tylko tymczasowe, że wkrótce znajdzie czas, by pomóc. Ale ten czas nigdy nie nadszedł. Z każdym dniem matka potrzebowała coraz więcej opieki, a ja musiałam rezygnować z własnych planów i marzeń, by jej to zapewnić.


Kilka miesięcy temu Tomasz zjawił się w naszym domu z propozycją, która przeszła moje najgorsze koszmary. "Zofia," powiedział bez ogródek, "musisz przejąć pełną opiekę nad matką. Ja nie mam na to czasu ani możliwości." Poczułam, jakby ziemia osunęła mi się spod nóg. Byłam zdruzgotana. Jak mógł tak po prostu zrzucić na mnie cały ciężar odpowiedzialności, nie oferując żadnej pomocy?


Zaczęłam walczyć o sprawiedliwość. Próbowałam rozmawiać z Tomaszem, prosić go o pomoc, ale każde moje słowo trafiało na mur obojętności. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, by chronić siebie i naszą matkę. Złożyłam wniosek do sądu o ponowne rozpatrzenie testamentu ojca, wierząc, że to jedyny sposób, by uzyskać sprawiedliwy podział majątku.