Naprawdę liczyłam na ten dom, ponieważ nie mam własnego mieszkania ani możliwości zarobienia pieniędzy.

Myślałam, że teraz zrekompensuje mi traumatyczne przeżycia z dzieciństwa, bo przez niego nie chodziłam do klubów sportowych, nie uczestniczyłam w zajęciach pozalekcyjnych, nie uczyłam się muzyki i wielu innych rzeczy, których mi zabraniał.

Ciężko było mi żyć bez społeczeństwa, byłam nawet szczęśliwa, kiedy chodziłam do szkoły, bo tam mogłam spotykać się z dziewczynami i chłopakami.

Kiedy dowiedziałam się, że zapisał swój dom siostrze, nie mogłam uwierzyć, że nigdy nie zdał sobie sprawy ze swoich błędów. Nienawidzę go za to! Jestem jego córką i wszystko miało trafić do mnie!

Moja mama odeszła w zaświaty, gdy miałam 18 lat, moi krewni prawie mnie nie pamiętają, moi dziadkowie mają inne ulubione wnuki, na pewno nie ma mnie w ich testamencie, więc miałam duże nadzieje związane z moim tatą.

Jego siostra ma trójkę dzieci, żyją na krzywy ryj w mieszkaniu byłego męża, ale to jest jej problem, siedzi i nic nie robi, chociaż mogłaby znaleźć sobie innego mężczyznę albo zarobić.

Nie wiem, dlaczego uznał, że ten dom jest jej bardziej potrzebny, może dobrze mu śpiewała do ucha.

Mimo że nie mam dzieci ani męża, nie mam środków, żeby kupić sobie mały pokoik, to jak coś mi się stanie, to nikt mi nie pomoże. A ona ma dorosłego syna, a najmłodszy nie jest mały, ma już 12 lat.

Jak ja mam żyć? Jak mam założyć rodzinę i mieć dzieci, skoro nie mam już domu? Ale najważniejsze jest to, że mój ojciec zabronił mi wyprowadzać się z domu, dopóki nie zejdzie z tego świata.

Okazuje się, że nie będę w stanie zadbać o swoje życie osobiste ani przed, ani po jego śmierci. Dlaczego on jest takim cholernym egoistą?

Nie mogę uwierzyć, że mógłby zrujnować całe moje życie. Kiedyś powiedziałam, że skoro przepisał dom na moją ciotkę, to niech sama się nim zajmie, to niesprawiedliwe.

Ale postawił mi ultimatum — albo opuszczę dom i nie będzie się już ze mną kontaktował, albo zostawimy wszystko tak, jak jest.

Zastanowiłam się nad tym, ale nie jestem zadowolona z żadnej z opcji. Próbowałam z nim spokojnie o tym porozmawiać, ale on uparcie twierdził, że wszystko przemyślał i postanowił, że nie zmieni swojej decyzji.

Szczęśliwa ciotka, siedzi, nic nie robi i czeka na swój spadek, choć sama pracuje na dobrym stanowisku. Chce mi się płakać z niesprawiedliwości, naprawdę nie wiem, co robić. Może masz dla mnie jakąś dobrą radę?