- Moja siostra i ja od razu miałyśmy łzy w oczach, bo myślałyśmy, że będzie pomagać przy wnukach — opowiada Weronika.

Weronika wyszła za mąż kilka lat temu, ma 29 lat. Mają piękną córkę, która ma teraz cztery lata. Młoda rodzina marzy o kredycie hipotecznym, ale trudna sytuacja finansowa bierze górę.

Wynajmują jedno mieszkanie i ledwo wiążą koniec z końcem. Mama Weroniki ma 60 lat. Jest emerytką. Zostałaby w fabryce, ale jej siostra zachorowała i trzeba było się nią zaopiekować.

- Całe dzieciństwo mieszkaliśmy w okolicy Warszawy. Dojazd na uczelnię zajmował nam dwie godziny, bo nie dostałyśmy akademika. Tak więc moja siostra i ja walczyłyśmy przez kilka lat.

Potem Irka wyszła za mąż, przeprowadziła się z mężem do Warszawy i wzięła kredyt hipoteczny. Ona ma już za sobą dwie ciąże, a ja mam dwóch pięknych siostrzeńców.

Ale nie stać nas na kredyt hipoteczny, moja mama nawet nie myśli o pomocy. Eugenia została wdową 12 lat temu. Dwupokojowe mieszkanie na przedmieściach Warszawy przepisała na córki w równych częściach.

Przeprowadziła się do mieszkania siostry, która nie miała dzieci, więc nie było sensu oczekiwać pomocy od innych krewnych.

"Mama oczywiście musiała radzić sobie z ciocią Olgą, to trudna osoba. Ale potem sprzedamy jej mieszkanie i podzielimy się pieniędzmi z moją siostrą. Irena spłaci dług, a my w końcu wpłacimy pierwszą ratę"

Przez dwa długie lata Eugenia czyściła garnki swojej kłamliwej siostrze i spełniała wszystkie jej zachcianki.

- Nawet nie wróciłam do siebie, nie miałam na to czasu — skarży się kobieta. Ale jej siostra Olga wiodła dobre życie. Ubierała się stylowo i zwiedzała świat. Nie miała dzieci ani problemów.

Eugenia żyła tylko dla swoich córek, miotając się między pracą a domem.

"Olgа ma temperament. Zawsze próbowała mną rządzić. Ale to moja rodzina, dlatego przyjęłam tę pracę. Po jej śmierci zostałam w warszawskim mieszkaniu, co będę robiła na wsi? Nie chcę tam wracać, chcę zobaczyć normalne życie", mówi Eugenia.

- Mamo, co ty robisz? Chcemy sprzedać mieszkanie ciotki, aby poradzić sobie z trudnościami finansowymi. Czy życie na wsi jest dla ciebie złe? Potrzebujesz tych teatrów? - Najmłodsza córka była oburzona.

"Mama sama podjęła decyzję, czy to normalne? Zamieniła swoją chatę na wsi na warszawskie pałace. Powiedziała, że teraz chce mieszkać w Warszawie, żeby częściej widywać wnuki.

I pomyślała, gdzie te wnuki będą mieszkać? Po co jechać do stolicy na starość? Powinna siedzieć i kopać w ogrodzie, a nie chodzić teatrów. A kiedy stanie się niedołężna, będzie czekać na pomoc od nas" — młodsza córka nie mogła się uspokoić.

Eugenia była tak zła, że postanowiła żyć dla siebie...

- Mamo, a sumienie cię nie gryzie? No dobrze, zapomniałaś o córkach, a wnuki? Chcesz je odwiedzać w wynajętym mieszkaniu, a sama mieszkać jak królowa? Rozwiążmy wszystko tak, żebyśmy i my, i ty byli zadowoleni — oburzała się młodsza córka.

- Dwa lata opiekowałam się siostrą, nawet jej nie odwiedziłaś, a teraz chcesz mieszkanie? Nie mogłam pójść do sklepu, nie miałam z kim jej zostawić, ale czy to cię obchodziło?

- Nie obchodziło cię, że wychowywaliśmy dzieci? Dlaczego pracownicy socjalni ci nie pomogli? Ona nie miała dzieci, mogłaś pójść do opieki społecznej. Kłócisz się teraz z nami, a potem też będziesz dożywać swoich dni w samotności — starsza córka wytoczyła najcięższe działa.

- Sama? W jeden dzień znajdą się ludzie, którzy będą chcieli moje mieszkanie, będzie ktoś, kto będzie się mną opiekował w zamian za spadek — zdenerwowała się Eugenia.

Córki rzadko dzwonią do matki. Eugenia zasugerowała im, aby nie spieszyły się ze sprzedażą rodzicielskiego gniazda — gdy pokłócą się z mężami, gdzie uciekną? W tej sytuacji tylko jedno jest jasne — matka nie wpuści córek do mieszkania siostry.