Dwa pokoje są odizolowane i jest to przejście. Teściowa mieszka w tym pokoju i jest z niego zadowolona. Moje córki mieszkają w jednym pokoju, a mój mąż i ja mamy sypialnię w drugim.

Musimy tak żyć przez dziesięć lat. Nie ma innego wyjścia. Mimo że wszyscy pracujemy, ledwo wiążemy koniec z końcem, ponieważ dużo pieniędzy wydajemy na nasze córki. Nie możemy wziąć kredytu hipotecznego.

Chciałabym oczywiście mieszkać oddzielnie od teściowej, a ona by nie odmówiła. Moi rodzice mieszkają w innym mieście w prywatnym domu. Wielokrotnie proponowali Irenie, mojej teściowej, żeby się do nich wprowadziła, ale ona nie chciała.

Ponieważ myślę, że moje córki wyjdą za mąż i sprowadzą tu swoich mężów, a potem wnuki... Zaczęłam im skromnie podpowiadać, że mąż powinien mieć własne mieszkanie. Owszem, mamy małe konflikty z teściową, ale generalnie mamy normalne relacje.

Aż pewnego dnia, siedząc wieczorem w kuchni, zauważyłam, że Irena ma pomalowane oczy, i bardzo się zdziwiłam, bo właśnie wyszła spod prysznica, a było sobotnie popołudnie i wszyscy siedzieliśmy w domu. Dlaczego Irena zdecydowała się na makijaż?

- Zrobiłam sobie makijaż permanentny, żeby podkreślić oczy.

Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy oburzać. W wieku 65 lat nie pamiętam, żeby nosiła makijaż, a tu ma taki na stałe!

- Skąd ci przyszło do głowy, żeby robić makijaż permanentny?

- Och, w naszym biurze jest bardzo interesujący człowiek. Poświęca mi dużo uwagi.

Następnego dnia wraz z mężem i dziećmi wybraliśmy się na lodowisko. Wróciliśmy radośni, głodni i nie mogliśmy się doczekać pysznego obiadu, który obiecała przygotować moja teściowa.

Weszliśmy do mieszkania, a tam zabawa, śmiech, muzyka. I ten bardzo interesujący mężczyzna. W domu mojej teściowej. Przedstawiła swojego ukochanego i szarmancko udali się do jej pokoju.

Mąż jest w szoku. Moje córki śmieją się, mówiąc: "Babcia się wygłupia, czy to jej chłopak?"

Od tego dnia stał się częstym gościem w naszym domu. Moja teściowa zaczęła go nawet zapraszać do wspólnego stołu. Zawsze próbował coś dla nas naprawić. Nie wiem, jakie są ich relacje. Ona ma 65 lat, on 67.

I pewnego dnia Irena powiedziała, że wychodzi za mąż.

- I słusznie. Będziesz mieszkać ze swoim przyszłym małżonkiem? - zapytałam.

- Nie, on zostaje z nami.

Jak się okazało, pan wynajmował mieszkanie, więc wprowadził się do nas. Irena, bez względu na to, jak bardzo ją namawialiśmy, powiedziała, że to jej mieszkanie i ci, którym pozwoli, będą tu mieszkać.

Teraz do toalety jest kolejka, w kuchni nie można się obrócić, a oni wzięli ślub cywilny. I jak ja mam teraz zajmować się mieszkaniem, skoro nowy mąż jest pierwszym w kolejce spadkobiercą. Oto, do czego miłość doprowadza ludzi na starość...