"Michał, jestem w ciąży!" wykrzyknęła dziewczyna. "To wspaniale! Jak nazwiemy naszego syna?" - natychmiast zareagował mąż. "Dlaczego syn? Może córka?", - Kasia uśmiechnęła się wesoło w odpowiedzi.

"Nie, nie, tylko syn" - przyszły ojciec nadal nalegał. W tym momencie dziewczyna nie przywiązywała do tego żadnej wagi, była szczęśliwa, jej marzenie się spełniło. I nie ma nic dziwnego w tym, że mężczyźni marzą o chłopcu bardziej niż o dziewczynce.

Tak właśnie myślała Kasia. Na pierwsze USG Kasia poszła sama, ale przy drugim mąż dotrzymał jej towarzystwa, naprawdę chciał, aby lekarz potwierdził, że będzie ojcem chłopca.

"Dziecko leży na brzuchu, więc nic nie widać" - powiedział lekarz. "To chłopiec, nie musi pan nawet patrzeć" - głos Michała był bardzo pewny. Taka nadmierna pewność siebie sprawiła, że Kasia stała się ostrożna, więc postanowiła sama udać się na trzecie USG, ale Michał nalegał, aby jego obecność była również obowiązkowa.

"Masz córkę! Cudowną dziewczynkę" - ogłosił lekarz. "Nie ma mowy, spójrz jeszcze raz!" - odpowiedział Michał, nie chciał zaakceptować tego, co powiedział mu specjalista.

Kiedy lekarz zapewnił przyszłego ojca, że nie może być mowy o pomyłce, Michał odwrócił się i wyszedł na korytarz.

"Czym jest zdenerwowany?" lekarz zapytał Kasię. "Po prostu chciał mieć syna" - odpowiedziała. "Nie martw się, kiedy dziecko się urodzi, natychmiast zapomni o tym, czego chciał i pokocha swoją córkę", lekarz próbował uspokoić dziewczynę.

Kasia wyszła z gabinetu, ale jej męża nigdzie nie było. Nie odbierał telefonów. Sprzątaczka powiedziała, że mężczyzna, którego szukała Kasia, wyszedł na podwórko, ale też go tam nie było. Dziewczyna nie rozumiała, co się dzieje, dlaczego mąż zostawił ją w szpitalu.

Wzięła taksówkę i pojechała do domu, ale przed drzwiami została zaskoczona przez torbę z rzeczami. Próbowała porozmawiać z mężem, ale on nawet nie otworzył drzwi, ale wsunął jej notatkę: "Zdecydowałaś się urodzić córkę, teraz musisz z nią żyć".

Dziewczyna nie mogła tego znieść. Chciała zaczerpnąć powietrza. Wyszła i usiadła na ławce, nagle zrobiło jej się niedobrze.

"Rodzisz?" - zapytała starsza pani. "Nie, jest jeszcze wcześnie, po prostu jestem podekscytowana — odpowiedziała dziewczyna. Sąsiadka zręcznie obmacała jej brzuch i stwierdziła:

"Masz bliźniaki, więc poród może zacząć się przedwcześnie. Zaufaj staremu lekarzowi". "To niemożliwe!", Kasia nie mogła w to uwierzyć. "To możliwe", powiedziała surowo kobieta. "Dzwonię po karetkę".

Kilka godzin później Kasia urodziła chłopca i dziewczynkę. Dzieci miały się dobrze. Kiedy została wypisana, jej ojciec, matka i siostry przyszli się z nią spotkać. Pojawił się również Michał:

"Zostaw córkę z rodzicami i wróć do domu z synem" - zasugerował mąż.

"Nie. Mam syna i córkę. Kocham ich i nie zamierzam nikogo oddawać" - odpowiedziała Kasia i wsiadła do samochodu rodziców. Miesiąc później ona i Michał rozwiedli się.

Czas mijał, poznała mężczyznę, który przywiązał się do jej dzieci i nie wymagał, aby wybrała tylko jedno dziecko. A dzieci odwzajemniły się i zaczęły nazywać go "tatusiem".