Czasami ci najbliżsi siedzą ci na karku ze zwisającymi nogami. Dajesz im ostatnią koszulę, a oni narzekają: to za mało!

Mam 62 lata i od 15 lat mieszkam i pracuję w Portugalii. Zebrałam pieniądze na dobry posag dla mojej jedynej córki Agnieszki.

Na ślub podarowałam jej dwupokojowe mieszkanie w nowym budynku w elitarnej części miasta.

Dałam jej to z jednym niuansem. Planowałam przepisać mieszkanie na siebie, tak na wszelki wypadek. I pozwolić młodym tam żyć.

Ale drodzy swatowie wtrącili się. Przyszli do mnie z pretensjami, że tak się nie da. Nie chcą, żeby ich syn mieszkał w moim mieszkaniu na żadnych prawach.

Jaką byłby głową rodziny? Bez statusu pełnoprawnego właściciela domu nie będzie robił interesów.

Na początku byłam oburzona, chociaż się nie kłóciłam. Dobra rzecz, kupiłam mieszkanie, a obcy narzucają warunki.

Ale rodzice zięcia postawili mi ultimatum: albo przekażę mieszkanie dzieciom, albo ślubu nie będzie. To był prawdziwy szantaż. Ale w tamtym momencie nie widziałam innego wyjścia.

Córka bardzo kochała Olka, a mnie pękało serce. Jak mogłam pozbawić szczęścia moje małe dziecko?

Nic jej nie powiedziałam o tej nieprzyjemnej rozmowie, aby nie denerwować córki. Musiałam zgodzić się na warunki swatki.

Już wtedy zdałam sobie sprawę, z kim mam do czynienia. Ale nie zamierzam z nimi żyć. Ostatecznie swaci dopięli swego, a ja zameldowałam się w mieszkaniu z dziećmi.

Od tego czasu minęły trzy lata. Moja córka i zięć żyją dobrze i dzięki Bogu. W tym czasie urodziły im się bliźniaki.

Kiedy jestem za granicą, moja swatka pomaga dzieciom z wnukami. Widzę, że rodzina jest silna i szczęśliwa. A ja, jako mama, czuję spokój w sercu.

Aby nie być ciężarem dla córki na starość, zadbałam o własne dobre samopoczucie. Razem z mężem wyremontowaliśmy nasz stary dom na wsi.

Mój mąż jest już na emeryturze, ale jest bardzo mądry i pracowity. Oszczędza każdy grosz. Nie siedzi bez pracy. W wolnym czasie jeździ taksówką, a w sezonie uprawia owoce i warzywa na sprzedaż.

Niedawno wróciłam do domu z zarobków. Postanowiliśmy z mężem, że kupimy nowy samochód, a nasz oddamy córce i zięciowi.

Stary zagraniczny samochód ma 13 lat, ale jest na chodzie i w dobrym stanie. To pojemny samochód rodzinny.

Dzieci jeszcze nie zaoszczędziły na własny, a moja córka jest właśnie w trzeciej ciąży. Samochód nie będzie zbędny w gospodarstwie domowym.

Wiesz, inni byliby zadowoleni z takiego prezentu. Ale nasi tylko wykrzywili usta i się obrazili. Myśleli, że damy im nowy samochód, a stary zatrzymamy. To nie w porządku!

Drodzy swatowie po raz kolejny zaczęli wysuwać roszczenia. Dlaczego my, emeryci, potrzebujemy nowego samochodu? Tym razem nie milczałam.

Powiedziałam krewnym wszystko, co miałam do powiedzenia. Zdecydowanie postanowiłam zrobić to po swojemu. Dlaczego obcy ludzie nagle zajmują się moimi pieniędzmi?

A najbardziej obraźliwe jest to, że moja krew, moja córka, nie stanęła po stronie ojca. Nigdy niczego dla niej nie szczędziliśmy. A tutaj, z powodu starego samochodu, obraziła się.

Dla mnie lepszy stary samochód niż żaden. I to jest coś, za co należy być wdzięcznym. Kupiliśmy z mężem samochód dla siebie i nie zmienimy tej decyzji.

Nawiasem mówiąc, nasi swaci żyją z emerytury i przez cały ten czas nic nie dali naszym dzieciom. Owszem, opiekują się wnukami, pomagają w pracach domowych.

Nie jest to mało, ale jednak! Z jakiegoś powodu moja córka i mąż nie mają do nich żadnych pretensji. Czy to sprawiedliwe?

Podejrzewam, że córka została "urobiona". Nigdy nie była chciwa ani samolubna. Wygląda na to, że Olek ma geny swoich rodziców.

Jemu też zawsze brakuje pieniędzy. Chociaż niedawno zaczął pracować w budownictwie, zawsze liczy nasze pieniądze.

Teraz dzieci z nami nie rozmawiają, a swaci dolewają oliwy do ognia i nastawiają je przeciwko nam. Nie mogę tolerować takiej postawy.

Czy nie mam racji w tej sytuacji? Teraz myślę, jak postawić rodziców mojego zięcia na ich miejscu.