Musiałam to znosić, ponieważ była najbliższą osobą dla mojego męża. Za każdym razem, gdy się spotykaliśmy, starsza pani mówiła:

- Mój wnuk postradał zmysły, kiedy cię poznał!

Sławek był wychowywany przez babcię od dzieciństwa. Od samego początku wiedziałam, że babcia zastępuje mu wszystkich krewnych. Przed spotkaniem z nią ostrzegał mnie, że jest ostrą i twardą kobietą, ale, jak myślał mój mąż, to wszystko konsekwencje ciężkiego życia. Dorastała w dużej rodzinie, potem wychowywała własne dzieci, a one...

Ogólnie rzecz biorąc, została sama z wnukiem. Sławek prosił mnie o wyrozumiałość i cierpliwość. W czasie naszego ślubu Katarzyna miała już 80 lat. Ale nie potrzebowała żadnej pomocy — ze wszystkim radziła sobie sama. Zorganizowała też dla nas poprawiny.

- Dlaczego nie odkurzyłaś listwy przypodłogowej? Zamieniłaś mieszkanie w melinę! Kiedy tu mieszkałam, nie było ani drobinki kurzu. Oj Sławek popełnił błąd, mógł sobie znaleźć normalną żonę — krewna regularnie miała do mnie pretensje.

Nie mogłam jej ignorować i nie komunikować się, choćby dlatego, że podarowała nam to mieszkanie, a sama przeprowadziła się do kawalerki.

Oczywiście jej ciągłe wyrzuty i uwagi wkurzały mnie, ale nie chciałam kłócić się z mężem. Głupio było rujnować rodzinę przez toksyczną staruszkę. Kiedy urodziła się moja córka, babcia znów zaczęła mnie atakować:

- Nie możesz urodzić dziedzica! Urodziłaś dziewczynkę, nie spodziewałam się po tobie więcej!

Kiedy moja matka przyjechała w odwiedziny, zbuntowała się. Nie chciała znosić wybryków starszej pani. Po pierwszej wizycie powiedziała, że więcej tu nie przyjdzie.

Czasami babcia miała miłe odruchy, jednak nawet po pochwałach starszej pani czułam się nieswojo:

- Ciasto było pyszne, najwyraźniej przez przypadek. Było dobrze nasączone, miękkie jak owsianka — dla takiej bezzębnej osoby jak ja!

Na początku poczułam się urażona, ale potem dostosowałam się do jej zaczepek. Wkrótce staruszka zachorowała. Mój mąż wyjechał w podróż służbową, więc musiałam zamieszkać z nią, aby się nią opiekować.

Pomimo złego stanu zdrowia, krewna nadal mnie atakowała:

- Dwie lewe ręce! Nawet normalnego rosołu nie potrafisz ugotować! Co za głupek z tego mojego wnuka, że wziął cię za żonę!

- Cóż, zawołam twoich siostrzeńców i każę im się tobą zająć. Albo znajdę opiekuna z prawymi rękami. Już mi nerwy zszargałaś! - odpowiedziałam.

- Tak, opiekuna. Po co? Powinnam szukać dla wnuka bogatej panny młodej, a ty... Co ja mogę od ciebie wziąć?

- Tak, taka właśnie jestem: nieudolna, głupia, samolubna! Twój wnuk ma pecha, że mnie ma! Jest tak bez głowy, że wybrał na żonę prostaczkę! Ale kto go tak wychował? Więc to też twoja wina. Źle wychowałaś Sławka. Skoro tak źle gotuję, sprzątam, wychowuję twojego prawnuka, to dlaczego nie miałabym odejść? - Wpadłam w szał.

- Tyle lat czekałam, aż pokażesz zęby, starsza pani mówiła

Wyszłam, a kiedy ubierałam się na korytarzu, usłyszałam, jak rozmawia z kimś przez telefon:

- Myślałam, że nigdy nie otworzy ust. Myślałam, że jest lizusem, martwiłam się, jak mój wnuk będzie z nią żył, ale jest dobra, postawiła mnie do pionu. To dobra dziewczyna, kocham ją i jest lepszą gospodynią ode mnie.

A potem zadzwoniła do mnie i zaczęła od nowa: - Tak, tak, Sławek jest za miękki, zrobiłaś z niego uległego. Dobrze go wychowałam, to po prostu jego geny. Ale ty też jesteś dobra, myślę, że świetnie mnie zastąpisz. Teraz mogę umrzeć w spokoju, z tobą nie zginie.

Babcia wyzdrowiała. Mój mąż wrócił z podróży służbowej i nie mógł zrozumieć, dlaczego babcia i ja nie kłócimy się, a kochamy. Taka właśnie jest Katarzyna.