Jak powszechnie wiadomo, związki bywają ciężkie. Osoby, które decydują się na zawarcie związku małżeńskiego akceptują tym samym wszelkie wady partnera. Okazuje się, że czasem są one coraz trudniejsze do zaakceptowania, lecz z każdej sytuacji da się znaleźć jakieś wyjście! Przykładem jest pewna internautka, która podzieliła się swoją historią. To naprawdę nietypowe, jaką przypadłość ma jej mąż.

"Ostatnio dzielę się jedzeniem na równi z mężem. Po prostu nie widzę innego wyjścia. Jeśli nie podzielę się tym od razu, mój mąż też zje moją porcję. W rezultacie nie zostaje mi nic, czyli jestem głodna. O co chodzi?

Mój mąż i ja jesteśmy małżeństwem od trzech lat. Nie planujemy jeszcze dzieci, jeszcze będziemy mieli czas. Oboje pracujemy i otrzymujemy mniej więcej taką samą pensję. Kiedy pobraliśmy się, zignorowałam jego dziwny nawyk - sądziłam, że go oduczę, jednak stało się zupełnie inaczej.

Potrafi zjeść dosłownie wszystko!

Chodzi o to, że mój partner uwielbia jeść. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że potrafi zjeść cały posiłek, który przygotowuje dla naszej dwójki prawie nic mi nie zostawiając!

Na przykład smażyłam kurczaka w piekarniku - dla mnie zostawił minimalną porcję. Tak samo jest ze słodyczami i ciasteczkami. Jeśli mam czas na zjedzenie jednego lub dwóch, to dobrze. Na początku próbowałam delikatnie upominać męża, że nie jest sam. Mój mąż jednak obracał w żart moje słowa:

- Gotujesz tak pysznie, że nie zauważam, jak wszystko jem. Nie obrażaj się.

Oczywiście nie obraziłem się, ale nie było to zbyt przyjemne.

Najbardziej jednak zirytowałam się kilka tygodni temu, podczas moich urodzin. Dzień wcześniej przygotowałam kilka sałatek, upiekłam naszego ulubionego kurczaka, po to aby następnego dnia po powrocie z pracy nie stać w kuchni, tylko rozgrzać się i usiąść razem przy pysznym posiłku. Mój mąż zawsze wracał z pracy przede mną. Kiedy wróciłam, w każdej z sałatek zostawił po łyżce. Z kurczaka zaś zostało mi tylko jedno skrzydełko...

Od razu zniknął dobry nastrój, z jakim jechałam do domu. W tamtym momencie postanowiłam, że po kupieniu czegokolwiek od razu dzielimy je równo. Mięso, słodycze i ciasteczka, owoce i wszystko inne.

Postawiłam mu ultimatum: albo zgadzasz się dzielić wszystko równo, albo kupuję własne artykuły spożywcze osobno, a ty kupujesz osobno. Ku mojemu zdziwieniu wcale się ze mną nie kłócił, zgodził się.

Teraz dzielę równo wszystkie produkty. Dla siebie i mojego męża. Aby nikt się nie obraził. Wiem, że to nietypowe rozwiązanie, ale tylko w ten sposób nie chodzę głodna!"

Pusty talerz / screen yt