Emerytowany inżynier mechanik przez lata zadziwiał świat swoimi wielkimi wyczynami, szczególnie, gdy postanowił samotnie przepłynąć kajakiem przez Atlantyk w najszerszym jego miejscu na przełomie 2013 i 2014 roku. W trakcie 167 dni pokonał 12 tysięcy kilometrów. Zmarł 22 lutego 2021 roku podczas zdobywania Kilimandżaro, najwyższego szczytu Afryki. Miał 74 lata.

Serwis Sport przypomina fragmenty książki wydanej w 2015 roku pt. „Na oceanie nie ma ciszy”, w której Aleksander Doba opisał szereg swoich niesamowitych przygód, ale jedna z nich zapisała się w jego pamięci szczególnie. Mowa o wyprawie z Polic do Narwiku w 2000 roku, kiedy w 101 dni pokonał samotnie 5 369 kilometrów kajakiem. Mało brakowało, a straciłby wówczas życie!

Aleksander Doba przeżył niezwykle niebezpieczną przygodę na morzu. Walkę z potężnym żywiołem opisał w porywającej książce. Opowieść burzy krew w żyłach

Do niebezpiecznej sytuacji doszło w miejscu, gdzie Morze Norweskie łączy się z Północnym. Podróżnik zatrzymał się, aby kupić chleb i zaczął przeglądać gazety. Prognoza pogody nie była najlepsza i miało mocno wiać. Postanowił zatem nie przerywać podróży i zamiast wypływać na pełne morze trzymać się bliżej lądu.

Niestety, podczas płynięcia zauważył bardzo ciężkie, ciemne chmury. Postanowił wrócić na brzeg, zjeść obiad i wsiąść z powrotem do kajaku, co uczynił. Zaczął wiosłować w głąb fiordu, którego szerokość to około 1,5 kilometra.

Zadziwiony mocnym wiatrem i tym, że skały nie dają mu żadnego schronienia z przerażeniem spostrzegł, że na wodzie tworzą się wielkie, mocne, wynoszące około 1,5 metra fale. Chcąc dotrzeć na drugi brzeg zaczął wiosłować mocniej, jednak nie zdążył, gdyż w połowie fiordu dotarło do niego, że sytuacja jest patowa.

Na wodzie stworzyło się cos na kształt „białego szkwału”, który jest niezwykle niebezpieczny. Powstały grzywacze, a fal było coraz więcej i rosły w szybkim tempie. Gdy przekroczyły dwa metry Doba nie był w stanie utrzymać kajaka. Przewrócił się i kajak stanął do góry dnem. Gdy chciał wykonać tzw. „eskimoskę”, która pozwala wrócić do pionu nie można było tego zrobić. Woda była bardzo zimna, miała mniej niż 10 stopni, a Aleksander Doba był niemal bez ubrań.

Gdy udało się odwrócić kajak musiał z niego wyskoczyć i wpław ciągnął kajak na oddalony o 300 metrów brzeg. Kajak jednak odpłynął, za słabo przymocowany do ciała podróżnika.

„Ostatnie, co pamiętam, to zdziwienie, że tak łatwo można rozstać się z życiem. Nie wiem, co działo się przez kolejne półtorej godziny” – napisał Aleksander Doba w swojej książce.

Cała sytuacja na szczęście zakończyła się dobrze, a Dobę uratował przypadku kierowca z Norwegii. Jednak po tej przygodzie zmarły podróżnik zrozumiał potęgę morza i natury.

Aleksander Doba/Youtube @Nowa Era

Jak informował portal "Życie PL": POLACY UWIELBIAJĄ ROŚLINY DONICZKOWE! JAK DBAĆ O KWIATY, ABY CIESZYŁY NAS JAK NAJDŁUŻEJ? WYSTARCZY UŻYĆ ZAPAŁEK! TO HIT WŚRÓD METOD PIELĘGNACJI

Przypomnij sobie: POLACY POWIEDZIELI „DOŚĆ” I WYSZLI NA ULICE. CENTRUM JEDNEGO Z MIAST KOMPLETNIE ZATŁOCZONE. TAKA SYTUACJA NIE MIAŁA MIEJSCA OD MIESIĘCY

Portal "Życie PL" pisał również: LEKARZE NIE MAJĄ WĄTPLIWOŚCI I PRZESTRZEGAJĄ POLAKÓW PRZED PEWNYM SPOSOBEM UŻYWANIA MASECZEK. SKĄD TEN ALARM? TO MOŻE SKOŃCZYĆ SIĘ NIECIEKAWIE

Pisaliśmy również o: LEPIEJ MIEĆ SIĘ NA BACZNOŚCI! RZADKIE ZJAWISKO POGODOWE Z POŁUDNIA JUŻ ZA CHWILĘ ZAWITA NAD POLSKĘ! KALIMA JEST JUŻ BARDZO BLISKO NASZEGO KRAJU