Wszystko zaczęło się od nieobecności polskich przedstawicieli na kluczowym szczycie w Londynie. To wydarzenie natychmiast stało się punktem wyjścia do ostrej debaty o relacjach z Ukrainą, polityce zagranicznej oraz priorytetach w finansowaniu bezpieczeństwa narodowego. Z czasem jednak dyskusja wymknęła się spod kontroli i przekształciła w pełną napięcia wymianę personalnych zarzutów.

Napięcie wokół relacji z Ukrainą

Anna Górska skrytykowała sugestie Karola Nawrockiego dotyczące „domagania się symetrii w relacjach z Ukrainą”. Jej zdaniem problem nie tkwi w braku wzajemności ze strony Kijowa, lecz w braku spójnej polskiej polityki zagranicznej. Polityczka przyznała również, że w obecnej, napiętej sytuacji geopolitycznej trudno nawet zdefiniować, na czym taka symetria miałaby polegać.

W tej atmosferze jej wypowiedzi zostały ostro zaatakowane przez Łukasza Rzepeckiego. Stwierdził, że skoro tak dużo mówi o Ukrainie, powinna zostać parlamentarzystką tego kraju. Dodał też, że „jej miejsce jest w Lwowie lub Kijowie”, co natychmiast wywołało zdecydowaną reakcję Górskiej, która nazwała jego słowa „hańbą”.

Debata zamienia się w personalny konflikt

W kolejnych minutach sporu argumenty merytoryczne zaczęły ustępować emocjom. Rzepecki oskarżył Górską o skupianie się na sprawach Ukrainy kosztem polskich problemów. Zarzucił jej również wcześniejsze obrażanie jego środowiska, twierdząc, że określiła polityków jego formacji jako „obrzydliwych” oraz „agentów”. W efekcie publicznie zażądał od niej przeprosin.

Górska natomiast odpierała te zarzuty, podkreślając, że krytykowanie retoryki politycznej jest czymś innym niż ataki personalne, jednocześnie utrzymując, że jej ocena dotycząca zachowania części polityków była uzasadniona.

Polska, Ukraina i pytanie o odpowiedzialność

Ważną częścią sporu okazała się kwestia uchodźców z Ukrainy. Górska przypomniała, że większość z nich pracuje i odprowadza podatki, co realnie zasila polski budżet. Wskazała także, że ich obecność pomaga stabilizować rynek pracy, zwłaszcza w regionach z deficytem rąk do pracy. Rzepecki skwitował to krótko, twierdząc, że uchodźcy korzystają z polskiego systemu zdrowotnego i edukacji „aż nadto”.

Politycy starli się również w temacie bezpieczeństwa państwa. Rzepecki argumentował, że absolutnym priorytetem musi być dozbrajanie polskiej armii. W jego ocenie Polska przesadnie wspiera finansowo Ukrainę, udzielając jej „co chwilę 100 mln dolarów”, zamiast inwestować w swoje własne potrzeby obronne. Górska odpowiedziała stanowczo, że Polska wzmacnia siły zbrojne, a zarzut o zaniedbania jest oderwany od rzeczywistości. Wprost zapytała swojego adwersarza, „czy jest przytomny i gdzie żyje”, co dodatkowo podgrzało atmosferę.

Debata, która odsłania głębokie podziały

Ostra wymiana zdań pokazała, jak mocno podzielona jest polska scena polityczna, szczególnie w kwestiach dotyczących relacji międzynarodowych i bezpieczeństwa. Tematy, które miały być elementem merytorycznej dyskusji o kierunku polskiej dyplomacji, zamieniły się w pole walki o wizerunek i polityczne emocje.

Choć rozmowa miała dotyczyć przyszłości polskiej polityki zagranicznej, w rzeczywistości ujawniła przede wszystkim głęboki deficyt zaufania między przedstawicielami różnych środowisk. I jeśli ta debata ma być wyznacznikiem nadchodzącej kampanii politycznej, można spodziewać się, że emocje jeszcze długo nie opadną.