Codziennie rano i wieczorem klękał pod nim, żegnał się i szeptał modlitwy. Dla sąsiadów był wzorem – pobożny, spokojny, „głowa rodziny”.

Ale ja znałam inną stronę tego człowieka.

Najpierw były szepty na osiedlu.


– Twój teść to ma oko do kobiet – powiedziała mi sąsiadka. – Widziałam, jak pod blokiem obłapiał tę nową, z trzeciego piętra.

– Niemożliwe – odparłam. – On codziennie chodzi do kościoła.

– Tym bardziej – mruknęła. – Tacy najwięcej mają za uszami.

Pewnego dnia wracałam z zakupami. Pod trzepakiem zobaczyłam scenę, której nie zapomnę do końca życia. Teść nachylał się nad młodą sąsiadką.

– Panie Jerzy, proszę… – mówiła zakłopotana, odpychając jego rękę z ramienia.

– No co, piękna jesteś – odparł, uśmiechając się bezczelnie. – Grzech nie zauważyć takiej urody.

Zamarłam. Zakupy wypadły mi z rąk.

– Panie Jerzy! – krzyknęłam. – Co pan wyprawia?!

Odwrócił się do mnie powoli, jakby nic się nie stało.

– A cóż to, synowej nie wolno pochwalić sąsiadki? Ty się lepiej zajmij garami, a nie moimi rozmowami.

Wieczorem wybuchła awantura.

– Widziałam, jak obłapiasz młodą dziewczynę pod blokiem! – powiedziałam przy stole, patrząc mu prosto w oczy. – I ty masz czelność modlić się pod tym obrazkiem?!

Teściowa spuściła głowę. On tylko się roześmiał.


– Oj, dziecko, ty nic nie rozumiesz. Ja jestem mężczyzna, mam swoje potrzeby.

– Potrzeby?! – wrzasnęłam. – To jest zdrada, to jest upokarzanie twojej żony!

– Milcz – warknął, podnosząc głos. – Ty nie masz prawa mnie pouczać. Twoja teściowa wie, kim jestem, i akceptuje to. Prawda, Marysiu?

Teściowa kiwnęła głową, a w jej oczach zobaczyłam łzy.

– Bo przysięgałam Bogu – szepnęła. – Że go nie opuszczę…

– To nie Bogu jesteś wierna, tylko jego obłudzie! – krzyknęłam. – Święty obrazek nad łóżkiem nie przykryje brudu, który robisz na każdym kroku!

Od tamtej pory widzę teścia tylko jako hipokrytę. Dla ludzi – pobożny mężczyzna. Dla mnie – człowiek, który codziennie oszukuje żonę, sąsiadów i samego siebie.

Bo nie ma nic gorszego niż modlitwa na ustach i zdrada w sercu.