1 września port został otwarty dla pasażerów, jednak na razie w ograniczonym zakresie. To efekt dramatycznego wypadku z 28 sierpnia, gdy podczas treningu przed Air Show 2025 rozbił się myśliwiec F-16.
Cios dla polskiego lotnictwa
Katastrofa miała miejsce w symbolicznym dniu – Święta Lotnictwa Polskiego. Major Maciej „Slab” Krakowian, jeden z najbardziej doświadczonych pilotów w kraju, nie przeżył uderzenia maszyny w pas startowy. Zginął w trakcie manewru, który miał być elementem widowiskowego pokazu dla tysięcy widzów.
Siła eksplozji była tak ogromna, że betonowy pas został rozerwany. Uszkodzenia objęły obszar sięgający kilkuset metrów – wyrwy i zniszczenia uniemożliwiły jakiekolwiek operacje lotnicze.
Służby pod presją czasu
Zamknięcie portu sparaliżowało ruch, a Radom – miasto przygotowujące się do największego wydarzenia lotniczego w Polsce – na kilka dni pogrążył chaos. Od razu rozpoczęły się jednak intensywne prace.
Na miejscu pojawili się specjaliści Polskich Portów Lotniczych, żołnierze, saperzy i eksperci od infrastruktury. Każdy fragment pasa musiał zostać sprawdzony pod kątem bezpieczeństwa. – Naszym priorytetem było jak najszybsze przywrócenie działania lotniska, ale nie kosztem bezpieczeństwa – tłumaczy rzeczniczka PPL, Anna Dermont.
Symboliczny powrót
1 września port wznowił działalność. Choć infrastruktura nie jest jeszcze w pełni sprawna, samoloty znów mogą startować i lądować. Kolejne etapy napraw mają stopniowo przywracać normalne funkcjonowanie portu.
Pasażerowie proszeni są o cierpliwość i sprawdzanie statusu rejsów – sytuacja jest dynamiczna, a rozkłady mogą ulegać zmianom.
Miasto, które nie zapomni
Choć Radom znów przyjmuje loty, atmosfera wokół lotniska wciąż jest ciężka. W sercach mieszkańców i środowiska lotniczego pozostał ból po stracie pilota, który całe życie poświęcił służbie.
Tragiczny czwartek na długo wpisze się w historię polskiego lotnictwa. Lotnisko wraca do życia, ale pamięć o majorze Krakowianie i katastrofie F-16 pozostanie nierozerwalnie związana z jego pasem startowym.