W sobotę, 28 lipca 2025 roku, na warszawskich Powązkach odbył się pogrzeb Joanny Kołaczkowskiej – jednej z najbardziej lubianych i utalentowanych artystek polskiej sceny kabaretowej. W Alei Zasłużonych spoczęła osoba, która przez dekady potrafiła nie tylko rozbawić do łez, ale także poruszyć serca widzów swoją niezwykłą wrażliwością i inteligencją.
Choć pogoda nie sprzyjała, tłumy żałobników – w tym przyjaciele, bliscy, artyści i wierni fani – przyszły pożegnać Joannę Kołaczkowską. Uroczystość była nie tylko hołdem dla jej życia i twórczości, ale również głęboką duchową refleksją o przemijaniu, miłości i wdzięczności.
Artystka zmarła w nocy z 16 na 17 lipca po długiej walce z glejakiem mózgu – chorobą, która nie odebrała jej godności ani poczucia humoru. Jak podkreślali bliscy i współpracownicy, Joanna do samego końca zachowała pogodę ducha, dystans do siebie i ogromne serce dla innych. Wiadomość o jej odejściu przekazali członkowie Kabaretu Hrabi, z którym była związana przez wiele lat:
– „Walczyła dzielnie, z godnością, z nadzieją. Wierzyliśmy w cud. Cud nie nastąpił. Ale Asia odeszła spokojnie, bez bólu. Wśród tych, których kochała i którzy ją kochali.”
Jednym z najbardziej wzruszających momentów pogrzebu była przemowa Krzysztofa Kołaczkowskiego – byłego męża artystki. Choć ich drogi się rozeszły, pozostała między nimi głęboka więź oparta na szacunku i przyjaźni. W jego słowach słychać było nie tylko ból, ale i ogromną wdzięczność:
– „Asior, wiem, że jesteś w lepszym miejscu. Pewnie siedzisz gdzieś na wiecznym kabaretowym poligonie ze Staszkiem Tymem i znowu się zaśmiewacie. Mnie też się z nikim tak nie śmiało jak z Tobą.”
Jego przemówienie było pełne ciepła i uznania dla talentu i osobowości Joanny, która potrafiła tworzyć humor nieskrzywdzający nikogo, pełen inteligencji i dystansu.
Jeszcze większe wzruszenie wywołała przemowa siostry artystki, Agnieszki, która towarzyszyła Joannie w najtrudniejszych chwilach choroby. Opowiedziała o momencie otrzymania diagnozy, nadziei, która przez długi czas nie gasła, oraz o niezwykle trudnym pożegnaniu:
– „Na początku wydawało się, że to jakaś pomyłka. Mieliśmy nadzieję, że ktoś nam powie: to był zły sen. Ale to była prawda. Asia znosiła chorobę z ogromną pokorą i spokojem.”
Na zakończenie podziękowała personelowi hospicjum i wyznała, jak wielkim przywilejem było dla niej towarzyszyć Joannie do samego końca:
– „Trzymałam Cię za rękę i mogłam mówić, jak bardzo Cię kocham. Dziękuję Ci za wszystko.”
Joanna Kołaczkowska pozostawiła po sobie nie tylko bogaty dorobek artystyczny, ale także niezatarte wspomnienie osoby wrażliwej, utalentowanej i pełnej życzliwości. Jej wyjątkowe podejście do sztuki i ludzi sprawiło, że była uwielbiana zarówno przez kolegów z branży, jak i przez publiczność w całej Polsce.
Pogrzeb na Powązkach był dowodem na to, jak wielu ludzi dotknęła swoim życiem – nie tylko śmiechem, ale też obecnością, ciepłem i szacunkiem, którymi obdarzała każdego napotkanego człowieka.