Była Pierwsza Dama, znana z taktu i dyplomatycznego stylu, tym razem zaskoczyła wszystkich. W rozmowie z Onetem nie ukrywała oburzenia wobec faktu, że Karol Nawrocki, obecny prezes IPN, rozważany jest jako poważny kandydat na prezydenta Rzeczypospolitej.

Jej wypowiedź to więcej niż polityczny komentarz – to osobisty, emocjonalny apel osoby, która przez lata z bliska obserwowała, jak powinien wyglądać najwyższy urząd w państwie.

– „To jest potworne” – mówi bez wahania Jolanta Kwaśniewska, odnosząc się do kandydatury Nawrockiego. Jej słowa są mocne i bezkompromisowe, ale – jak sama zaznacza – wynikają z głębokiego niepokoju o jakość debaty publicznej i moralny standard w polityce.

Była Pierwsza Dama mówi wprost: niepokoi ją bierność społeczeństwa, które – jej zdaniem – zbyt łatwo przymyka oczy na niepokojące fakty. – „Nawrocki mógłby to zrobić, a jego elektorat i tak by powiedział, że nic się nie stało” – dodaje z goryczą.

W wywiadzie Kwaśniewska przywołuje wspomnienie Stanisława Tymińskiego, kontrowersyjnego kandydata z wyborów prezydenckich 1990 roku, który z dnia na dzień pojawił się na politycznej scenie z „czarną teczką” i obietnicami bez pokrycia. Dla byłej Pierwszej Damy Nawrocki to współczesny odpowiednik tej figury – człowiek znikąd, ale z potężnym zapleczem narracyjnym.

– „Tymiński był facetem znikąd. Teraz mamy osobę, która już zapisała się w naszej historii, ale wiemy, skąd przychodzi” – stwierdza z wyraźnym dystansem.

Słowa Jolanty Kwaśniewskiej są także komentarzem do gorącej afery wokół zakupu przez Karola Nawrockiego mieszkania po panu Jerzym – samotnym sąsiedzie, którym, jak twierdzi, opiekował się latami. Choć Nawrocki zapowiedział przekazanie nieruchomości na cele charytatywne, sprawa wzbudziła poważne kontrowersje i pytania o etykę działań publicznych osób.

Kwaśniewska nie wierzy w czystość intencji i podkreśla, że działania kandydata na prezydenta powinny być wolne od jakichkolwiek wątpliwości. Tymczasem, jej zdaniem, Nawrockiego bronią jedynie ci, którzy chcą nie widzieć. – „Przecież jego koledzy mówią, że wszystko było dobrze. Że było zgodnie z prawem” – mówi z ironią.

Jolanta Kwaśniewska przez lata budowała wizerunek Pierwszej Damy jako osoby ponad podziałami, zaangażowanej w działania społeczne, empatycznej i wyważonej. Jej obecna wypowiedź jest ostrzeżeniem – ale też aktem troski. Troski o to, co pozostanie z godności prezydenckiego urzędu, gdy przestanie się od kandydatów wymagać więcej niż od przeciętnego urzędnika.

Nie padają slogany, nie ma politycznych haseł. Jest autentyczne oburzenie kobiety, matki i obywatelki, która wie, że prezydentura to nie tylko funkcja – to misja, która wymaga nie tylko głowy, ale i sumienia.

Czy Polacy posłuchają tego głosu? Czy zareagują, zanim na prezydenckiej scenie zagości ktoś, kto – zdaniem byłej Pierwszej Damy – nie powinien być nawet brany pod uwagę?