Jednak za tą publiczną twarzą kryła się także osobista historia – niełatwa, poruszająca, prawdziwa. Historia syna, który długo niósł w sobie ból, by w końcu zrozumieć, wybaczyć i podjąć próbę pojednania. Niestety, nie zdążył.

Jakubiak w dzieciństwie doświadczył dramatu dorastania w cieniu choroby alkoholowej ojca. W wywiadach nie uciekał od trudnych tematów – wręcz przeciwnie, mówił otwarcie, z godnością, z perspektywy kogoś, kto musiał dorosnąć szybciej niż rówieśnicy. „Tata był alkoholikiem, a ja nie rozumiałem, że to nie jest jego wybór” – wspominał. Długo nie potrafił wybaczyć ojcu, że swoim uzależnieniem odbierał bliskim poczucie bezpieczeństwa i normalność.

Czas jednak zmiękcza wiele ran. Tomasz – już jako dorosły mężczyzna, ojciec – postanowił dać szansę przeszłości. Nie chodziło o wielkie rozmowy czy rozliczenia. Chciał tylko być. Pokazać, że rozumie. Że nie nosi już w sobie żalu. I że wybaczył.

Pojechał do ojca z własnym synem, by zrobić ten pierwszy krok. Nie zdążył. „Odszedł pięć minut przed naszym przyjazdem” – mówił później. W jego głosie nie było goryczy. Była raczej cicha zgoda na to, że życie pisze własne scenariusze, a my – choć czasem spóźnieni – wciąż możemy przekazać dalej to, czego sami się nauczyliśmy.

W ostatnich miesiącach Tomasz Jakubiak sam zmierzył się z bezlitosną diagnozą – nowotworem złośliwym. Nie ukrywał choroby. Dzielił się swoimi doświadczeniami, mówił o bólu i strachu, ale też o miłości do życia. Gotował, śmiał się, dawał nadzieję innym. Wierzył, że warto celebrować każdy dzień – mimo wszystko.

Zmarł 30 kwietnia 2025 roku. Miał 41 lat.

Jego historia poruszyła tysiące serc. Pokazała, że za znanym uśmiechem z ekranu krył się człowiek w pełnym wymiarze – z ranami, walką i pięknem, jakie niesie próba przebaczenia. To opowieść o tym, że choć nie zawsze zdążymy powiedzieć „przepraszam” czy „wybaczam”, sama decyzja, by próbować, ma ogromne znaczenie. I może być inspiracją dla innych.