A jednak – na bazarach już teraz pojawił się sygnał, że lato zbliża się wielkimi krokami. Mowa o pierwszych polskich truskawkach, które – mimo swojej ceny – rozchodzą się jak świeże bułeczki. Dla wielu to nie tylko owoc, ale znak czasu. Zwiastun ciepłych poranków, chłodnych kompotów, kruszonki z bitą śmietaną i wspomnień dzieciństwa zamkniętych w czerwonych kroplach słodyczy.
Według portalu sady24.pl, truskawkowy sezon otwierają dwie plantacje – jedna z nich znajduje się w województwie zachodniopomorskim. To właśnie stamtąd pochodzą pierwsze owoce, zebrane jeszcze przed majówką dzięki uprawie w tunelach i szklarniach. Odmiana Alba, uznawana za królową wczesnego sezonu, już teraz kusi na straganach swoim kształtem, błyszczącą skórką i obietnicą wyjątkowego smaku.
Cena? Wysoka. Ale chętnych nie brakuje
Cena tych długo wyczekiwanych owoców osiąga dziś nawet 40 zł za kilogram, co dla niektórych może wydawać się przesadą. Ale dla tych, którzy wiedzą, czym różni się truskawka z polskiego pola od tej importowanej z Grecji czy Hiszpanii, taka kwota to po prostu inwestycja w autentyczny smak. W smak, który przypomina dziecięce wakacje u babci, ciasto drożdżowe z owocami czy świeżo rozgniatane truskawki z cukrem.
Plantatorzy tłumaczą cenę jasno – pierwsze partie truskawek dojrzewają w kontrolowanych warunkach, które wymagają ogrzewania, podlewania, zabezpieczeń przed chłodem. To kosztuje. Ale jak mówią zgodnie – to tylko kwestia czasu, nim cena zacznie spadać, a krajowe owoce zaleją bazary w całej Polsce.
Jak nie dać się nabrać na import?
Wraz z powrotem polskich truskawek na rynek, wraca też dobrze znany problem – próby podsuwania importowanych owoców jako tych „prosto z pola”. Jak ich nie pomylić? Polskie truskawki mają krótszą, bardziej zwartą i świeżą szypułkę, są też bardziej aromatyczne i miękkie. Ich smak jest mniej wodnisty, bardziej soczysty i... po prostu „prawdziwy”. Truskawki z południa Europy, choć tańsze (obecnie około 15 zł/kg), często zawiodą, gdy zamkniemy oczy i spróbujemy je zjeść bez uprzedzeń.
Dla wielu z nas pierwsza truskawka w sezonie to nie tylko smak – to emocjonalne przeżycie. Moment, w którym uświadamiamy sobie, że coś się zmienia. Że znów czekają nas poranki z kawą na tarasie, że dzieci wracają z podwórka z czerwonymi rękami, że można piec sernik z musem i nie musieć sięgać po mrożonki. To owoce z historią, która powtarza się każdego roku – ale nigdy tak samo.
Choć sezon dopiero się rozkręca, jedno jest pewne – z każdym dniem będzie ich więcej, a ich cena – bardziej przystępna. Ale pierwsze truskawki zawsze będą smakować wyjątkowo. Bo w nich nie chodzi o ilość, ale o zapowiedź wszystkiego, co dopiero nadejdzie.