W wieku 81 lat zmarł Leo Beenhakker – ceniony holenderski szkoleniowiec, były trener Realu Madryt, Ajaksu Amsterdam, Feyenoordu, a także selekcjoner reprezentacji Polski w latach 2006–2009.
Jak poinformował w rozmowie z „Super Expressem” Jan de Zeeuw junior, syn byłego dyrektora reprezentacji Polski, Beenhakker odszedł spokojnie, w gronie najbliższych. – Zmarł około godziny 18:00. Po prostu zasnął – przekazał. Informacja o jego śmierci była dla wielu ogromnym zaskoczeniem. – To stało się tak szybko… Tacie bardzo trudno się z tym pogodzić – dodał de Zeeuw, podkreślając emocjonalne przywiązanie swojej rodziny do legendarnego trenera.
Beenhakker od lat zmagał się z problemami zdrowotnymi. Media w Holandii informowały wcześniej o jego kłopotach z pamięcią, jednak nic nie zapowiadało nagłego odejścia. – Mimo wszystko to bardzo nagłe i bolesne – skomentował de Zeeuw junior.
Leo Beenhakker był postacią wyjątkową – zarówno na ławce trenerskiej, jak i poza boiskiem. Charakteryzował się nie tylko bogatym doświadczeniem i wiedzą, ale również niespotykaną kulturą osobistą, poczuciem humoru i elegancją. W Polsce został zapamiętany jako selekcjoner, który wprowadził kadrę narodową na pierwsze w historii mistrzostwa Europy – EURO 2008.
Choć jego misja w reprezentacji Polski zakończyła się przedwcześnie po porażce z Irlandią Północną w eliminacjach MŚ 2010, dla wielu kibiców pozostał symbolem odrodzenia drużyny. Jego słynne słowa „Polacy, nic się nie stało” i uśmiech na konferencjach prasowych przeszły do historii futbolowego folkloru.
W mediach społecznościowych pojawiły się liczne wpisy pożegnalne. „Spoczywaj w pokoju, Boss. Dziękujemy za futbol, który dawał nadzieję” – napisał jeden z byłych piłkarzy kadry narodowej.
Leo Beenhakker pozostawił po sobie nie tylko trofea i statystyki, ale przede wszystkim pamięć o człowieku, który potrafił inspirować, motywować i budować mosty między narodami.
Świat piłki nożnej żegna legendę. Jego dziedzictwo pozostanie żywe w sercach tych, którzy mieli zaszczyt go znać i z nim pracować.