Teraz jednak pojawił się nowy rozdział w tej historii – mąż zaginionej, Jan K., został przesłuchany w prokuraturze i usłyszał zarzuty. Co ważne, nie dotyczą one jednak bezpośrednio zaginięcia kobiety.

Jan K. został zatrzymany we wtorek 8 kwietnia w swoim domu. Sprawa, w której usłyszał zarzuty, dotyczy znęcania się nad dziećmi. Jak podaje prokurator Łukasz Błogowski z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, mężczyzna podczas przesłuchania nie przyznał się do winy i przedstawił własną wersję wydarzeń.

Zastosowano wobec niego tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze. Oznacza to, że Jan K. nie trafi do aresztu, ale będzie musiał przestrzegać surowych zasad. Musi wpłacić poręczenie majątkowe w wysokości 20 tysięcy złotych, dwa razy w tygodniu stawiać się na dozór policyjny, a także ma zakaz kontaktowania się i zbliżania do pokrzywdzonych dzieci oraz zakaz opuszczania kraju.

Mimo że postępowanie dotyczy innej sprawy, nie da się uniknąć pytania, czy może to w jakikolwiek sposób przyczynić się do rozwiązania zagadki zaginięcia Beaty Klimek. Kobieta zniknęła 7 października 2023 roku, pozostawiając za sobą poranny rytuał – odprowadzenie dzieci na autobus. Nigdy nie dotarła do pracy. Telefon przestał odpowiadać, a jej samochód pozostał na posesji – bez torebki, bez telefonu, bez śladu.

W chwili zaginięcia kobieta mieszkała z teściami, była w trakcie rozwodu z Janem K., który już wcześniej wyprowadził się z domu. Choć mężczyzna wielokrotnie zapewniał, że nie ma związku ze zniknięciem żony, lokalna społeczność od początku nie kryje swoich wątpliwości.

— To nie wygląda na przypadek. Ona nie zniknęłaby tak po prostu — mówią sąsiedzi.

Prokuratura nie zamyka żadnych drzwi. Każdy nowy wątek, każda informacja, każde przesłuchanie może być kluczowe. Zatrzymanie Jana K. może być jedynie fragmentem większej układanki, która wciąż pozostaje niekompletna.

Rodzina i bliscy Beaty Klimek czekają. Dla nich każdy dzień bez odpowiedzi jest jak cicha przepaść. A dla śledczych – jak wyzwanie, które wciąż wymaga determinacji i cierpliwości.