Nie wierzyłam własnym uszom.

— Jak to dlaczego? Jedziesz na urlop z byłą żoną mojego męża!

Wzruszyła ramionami, jakby to było coś całkowicie naturalnego.

— Przecież to moja przyjaciółka. Znamy się od lat.

— Przyjaciółka? — powtórzyłam, czując, jak ściska mi się gardło. — To jego była żona!

— I co z tego? To, że się rozwiedli, nie znaczy, że mam ją wyrzucić ze swojego życia.

Od samego początku dawała mi do zrozumienia, że jestem dla niej tylko przypadkiem.

— Wiesz, Justyna robiła najlepsze pierogi — mówiła niby od niechcenia podczas rodzinnego obiadu. — Michał je uwielbiał.

Albo:

— Zawsze miała taki świetny gust. Kiedyś razem wybierałyśmy zasłony do tego domu.

Zasłony.

Pierogi.

Przeszłość, w której nie było dla mnie miejsca.

A teraz?

Teraz miały razem wyjechać na tydzień nad morze, zostawiając mnie z wrażeniem, że to ja jestem tą trzecią.

— Mamo, może to trochę dziwne… — mój mąż próbował interweniować, ale teściowa uciszyła go ruchem ręki.

— Nie przesadzaj. To tylko wakacje.

Tylko wakacje.

Tylko kolejny dowód na to, że nigdy nie zaakceptowała mnie w pełni.

Że w jej oczach to Justyna zawsze będzie tą „prawdziwą” synową.

A ja?

Ja tylko zbyt długo udawałam, że mnie to nie rani.