Spojrzałam na ekran. Córka.
Już wiedziałam, co usłyszę. Wyrzuty, pretensje, obwinianie.
Nie odebrałam.
Nie miałam już siły.
Przez całe życie robiłam wszystko, żeby moja córka miała lepiej.
Pracowałam na dwa etaty, żeby mogła studiować. Pożyczałam jej pieniądze, gdy chciała urządzić pierwsze mieszkanie. Zawsze byłam obok – kiedy potrzebowała pomocy, wsparcia, rady.
A teraz, kiedy po raz pierwszy chciałam żyć dla siebie, stałam się tą złą.
— Mamo, mogłabyś zająć się Antosiem w tym tygodniu? — zapytała kilka dni temu, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
— Nie mogę, mam plany.
— Jakie plany? — spojrzała na mnie, jakbym mówiła coś absurdalnego.
— Spotykam się z przyjaciółkami.
Westchnęła teatralnie.
— Mamo, przecież masz mnóstwo wolnego czasu. Naprawdę nie możesz poświęcić się trochę dla własnego wnuka?
Poczułam, jak coś we mnie pęka.
Poświęciłam jej całe swoje życie.
Byłam matką, nianią, kucharką, terapeutką.
Ale teraz, gdy w końcu mogłam odpocząć, nie miałam do tego prawa.
Bo dla niej moja rola nigdy się nie skończyła.
— Kasiu, wychowałam cię. To był mój obowiązek. Ale twoje dziecko to twoja odpowiedzialność.
— Nie chcesz mi pomagać?!
— Pomagałam ci całe życie.
— Więc teraz, kiedy mam trudniej, po prostu się odwracasz?!
Poczułam łzy w oczach.
Nie chciałam jej stracić.
Ale wiedziałam, że jeśli się zgodzę, już nigdy nie będę wolna.
Minął tydzień.
Cisza bolała.
Ale po raz pierwszy nie czułam się niewidzialna.
Może już nigdy nie zaakceptuje mojej decyzji.
Może zawsze będzie uważać, że jestem złą matką i babcią.
Ale ja w końcu byłam sobą.
I to było warte każdej ceny.