Nigdy nie zapomnę dnia, w którym moja córka wyszła za mąż. Była taka piękna – w białej sukni, z roziskrzonymi oczami, trzymając dłoń mężczyzny, którego wybrała na swojego męża.

Patrzyłam na nią z dumą i nadzieją, że jej życie będzie lepsze, że będzie szczęśliwa.

Nie przypuszczałam, że to był ostatni dzień, w którym zobaczyłam ją jako moją córkę.

— Mamo, teraz mam własne życie — powiedziała mi sucho, gdy kilka miesięcy po ślubie próbowałam ją odwiedzić.

— Kochanie, nie chcę cię kontrolować. Chcę tylko zobaczyć, jak się czujesz.

— Czuję się dobrze — ucięła. — A teraz już muszę kończyć.

Z czasem telefony przestały być odbierane, a moje wiadomości pozostawały bez odpowiedzi.

Nie wiedziałam, co się dzieje.

Minęły lata.

Z czasem przestałam czekać. Przestałam liczyć dni bez jej głosu, bez jej obecności. Czasami wpatrywałam się w stare zdjęcia, szukając w jej uśmiechu czegoś, co mogłoby mi wyjaśnić, dlaczego tak łatwo mnie skreśliła.

Aż do tamtego dnia.

Był mroźny wieczór, gdy wyszłam z kościoła, w którym co tydzień pomagałam rozdawać ciepłe posiłki dla bezdomnych.

Zwykle nie zwracałam uwagi na twarze – większość ludzi, którzy tu przychodzili, była cicha, skulona, uciekająca wzrokiem.

Ale wtedy zobaczyłam ją.

Siedziała na zimnym chodniku, owinięta w brudny koc, z twarzą schowaną w dłoniach.

Mój oddech uwiązł w gardle.

— Aniu…?

Podniosła głowę.

Nasze oczy się spotkały.

I wtedy zobaczyłam wszystko.

Zmęczenie. Strach. Wstyd.

— Mamo… — wyszeptała.

Upadłam na kolana obok niej, nie zwracając uwagi na przechodniów.

— Co się stało?

Zaczęła płakać.

— On mnie zostawił… — mówiła przez łzy. — Wszystko straciłam… Nie miałam dokąd pójść…

Poczułam, jak moje serce pęka na milion kawałków.

Moja córka. Moje dziecko.

Zerwała kontakt, bo jej mąż tak chciał. Odciął ją od nas, wmówił jej, że jesteśmy dla niej ciężarem. A potem, gdy już nie była mu potrzebna, po prostu ją wyrzucił.

Wzięłam jej zmarznięte dłonie w swoje.

— Chodźmy do domu.

— Ale… czy ty…?

— Jesteś moją córką. Nigdy cię nie zostawię.

Wtuliła się we mnie, drżąc od zimna i łez.

Tamtego wieczoru, po tylu latach, odzyskałam ją.

I choć wiedziałam, że nie cofnę przeszłości, że nie odbiorę bólu, który przeszła – przysięgłam sobie jedno.

Już nigdy więcej jej nie stracę.