Stałam nad trumną mojego męża, czując pustkę, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam. 30 lat małżeństwa, wspólne chwile, śmiech, łzy, dzieci. Odszedł nagle – serce. Lekarze mówili, że nie miał szans, że to było jak uderzenie pioruna. Trzymałam go za rękę do samego końca, a on, jak zawsze, wyszeptał: „Zawsze będę cię kochał”.

Tydzień później, gdy ból powoli zaczynał zamieniać się w codzienny smutek, otworzyłam kopertę, którą zostawił w naszej szkatułce na biżuterię. „Jeśli mnie zabraknie, proszę, przeczytaj” – napisał. Serce zaczęło mi bić szybciej, a dłonie zadrżały, gdy rozkładałam kartkę.

"Kochanie, jeśli to czytasz, to znaczy, że już mnie nie ma. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale teraz nie muszę patrzeć w twoje oczy, kiedy wyznaję to, co ukrywałem przez całe nasze małżeństwo. Wiem, że cię ranię, ale nie chcę, żebyś dowiedziała się tego od kogoś innego.

Mam drugą rodzinę. Drugą żonę. Drugie dzieci. Nie planowałem tego, nie szukałem, ale stało się. I tak, kochałem was obie. Każdą inaczej, ale kochałem. Nie umiałem wybrać, więc nigdy nie wybrałem."

Słowa zaczęły mi się rozmazywać. Nie mogłam oddychać.

Nie wiem, ile czasu minęło, zanim do mnie dotarło, co właśnie przeczytałam. Nie chciałam wierzyć. To musiała być pomyłka. To niemożliwe. Przecież zawsze był dla mnie czuły. Nie było żadnych podejrzeń. Każdy poranek zaczynał od pocałunku, każdy wieczór kończył czułym dotykiem. Byliśmy razem na wakacjach, wspólnie urządzaliśmy dom, świętowaliśmy nasze rocznice.

A jednak... przez całe te lata prowadził podwójne życie.

W kopercie był jeszcze jeden list. Drugi adresowany do kogoś innego. Do niej.

Nie wiem, skąd znalazłam w sobie odwagę, ale musiałam poznać prawdę. Z drżącym sercem wpisałam w telefon numer, który widniał na kopercie. Po trzech sygnałach usłyszałam kobiecy głos.

– Halo?

Nie miałam siły nic powiedzieć.

– To ja... żona...

Po drugiej stronie zapadła cisza. Wtedy już wiedziałam. Ona wiedziała o mnie, a ja przez całe życie nie miałam o niej pojęcia.

Spotkałyśmy się następnego dnia. Była do mnie podobna. Może trochę młodsza, może bardziej zmęczona życiem. Spojrzała na mnie ze smutkiem i powiedziała:

– Przykro mi. Wiem, co czujesz.

Okazało się, że od 15 lat mój mąż prowadził życie z dwiema kobietami. Mnie miał „w tygodniu”, ją „na weekendy”. Był na każde nasze święta, ale i na każde jej. Dwie wigilie, dwa urodziny, dwie rocznice. I ani razu się nie pomylił, nie zdradził żadnym słowem.

Spytałam ją, czy ją kochał.

– Myślę, że tak. Ale nas okłamywał. Obydwie.

Nie wiem, jak dalej żyć. Jak patrzeć w lustro i nie czuć się oszukaną przez mężczyznę, któremu oddałam wszystko. Którego pokochałam całą sobą.

Zostałam sama. A jednak nigdy nie byłam sama. Byłam tylko częścią czegoś, czego nawet nie byłam świadoma.