Nie mają takiego bogactwa jak wcześniej, ale moja teściowa, za każdym razem, gdy nas odwiedza, nie zapomina zrobić mi wyrzutów, że moi rodzice mogliby zrobić remont i kupić jakieś niedrogie meble, bo mieszkanie jest w tak złym stanie.
Pewnego dnia zasugerowałam teściowej, że jeśli coś jej się nie podoba, może sama zrobić remont i pomóc nam kupić meble.
A matka mojego męża ciągle się usprawiedliwiała, że nigdy nie była mężatką i samotnie wychowała syna, więc nie ma dochodów, żeby nam pomóc.
Ostatnio matka męża przyszła do nas i zaczęła narzekać, że została zwolniona z pracy i szuka nowej, ale w jej wieku nie jest to łatwe, bo nigdzie nie chcą jej zatrudnić.
Kiedy wróciła do domu, mój mąż powiedział, że musimy jej pomóc, ponieważ potrzebuje pieniędzy na opłacenie rachunków za media i zakup jedzenia.
Mój Grzegorz zarabia więcej ode mnie, więc pomyślałam, że nie będzie nic złego w tym, że da mamie trochę pieniędzy. Od tamtej pory pod koniec miesiąca, kiedy dostaje pensję, przekazuje matce 1500 złotych.
Matka mojego męża jest nam za to wdzięczna; powiedziała, że pomoże nam we wszystkim. Potem znalazła pracę jako dyspozytorka telefoniczna z domu. Płacą marne grosze, ale te pieniądze są dla niej bardzo ważne.
Mama trochę zarabiała, a syn też dawał jej pieniądze, wystarczające na utrzymanie teściowej. A później powiedziała nam, że poznała Andrzeja, bardzo dobrego człowieka, rozwiedzionego, z dorosłymi dziećmi, który szlachetnie zostawił swoje mieszkanie żonie.
A potem zamieszkał z matką mojego męża. Mieliśmy córkę, teściowa trochę nam pomagała, ale potem zgodziła się coraz rzadziej siedzieć z wnuczką. Kiedy nasza córeczka poszła do przedszkola, ja poszłam do pracy.
Poszła tylko na tydzień, a potem zachorowała. Poprosiliśmy matkę mojego męża, aby zaopiekowała się nią przez kilka dni.
Następnego ranka, teściowa przyjechała zgodnie z obietnicą. Następnego dnia też. A trzeciego dnia mąż poszedł do pracy, ja czekałam, widziałam, że jestem spóźniona, ale matki męża nie było.
Dzwonię do niej — nie podnosi słuchawki, mąż też nie odbiera. I wtedy zadzwonił do mnie sam Andrzej i powiedział, że teściowa nie jest mi nic winna i nie ma obowiązku siedzieć z naszym dzieckiem. Odłożyłam słuchawkę, zadzwoniłam do pracy, wyjaśniłam sytuację i zostałam w domu.
Następnego dnia umówiłam się z naszą sąsiadką, która jest emerytką, że jeśli kiedykolwiek dojdzie do podobnej sytuacji, ona zaopiekuje się dzieckiem, a ja będę mogła iść do pracy.
Oczywiście uzgodniliśmy, że jej za to zapłacę. Sąsiadka chętnie się zgodziła, bo przydałyby jej się dodatkowe pieniądze.
1 września teściowa zadzwoniła do mojego męża i zapytała, dlaczego nie przelał jej 1500 złotych, jak zawsze to robił, bo naprawdę potrzebowali pieniędzy, nie mogli nawet kupić chleba, bo Andrzej od miesiąca nie mógł znaleźć pracy, a ich samochód się zepsuł.
Grześ powiedział matce, że nie jesteśmy jej nic winni. Jeśli nie ma czasu dla dzieci, to na starość powinna polegać tylko na mężu. To może być brzydkie. Ale nie widzimy innego wyjścia.