Dwa lata później poznałam Igora. Spotykaliśmy się przez rok, a potem wzięliśmy ślub. Na początku mieszkaliśmy z rodzicami mojego męża i zbieraliśmy pieniądze na mieszkanie.
Teraz mieszkamy we własnym dwupokojowym mieszkaniu. Ale jeszcze przez długi czas musimy spłacać kredyt hipoteczny.
A teraz moi krewni zaczęli nas ciągle odwiedzać. W końcu każdy chce zobaczyć stolicę, a nikt nie chce wydawać pieniędzy na hotel.
Tak się złożyło, że w tym roku w końcu mieliśmy z mężem urlop i postanowiliśmy pojechać nad morze. Kupiliśmy bilety na 15 czerwca. Zaczęłam pakować walizki.
I wtedy 10 czerwca dostałam telefon od kuzynki. Powiedziała mi, że wraz z mężem i synem przyjeżdżają do nas 20 czerwca. Powiedziałam jej, że ja i mój mąż jedziemy nad morze i nie będzie nas w domu.
- Jakie morze? Oddaj bilety! Nie widzieliśmy się prawie rok! - oburzyła się kuzynka.
Powiedziałam, że nie oddam biletów. Nie zmienię też swoich planów wakacyjnych. Nawet po to, żeby ją zobaczyć. W końcu mój mąż i ja marzyliśmy o wakacjach!
- Jedziemy na wakacje nad morze! - Powiedziałam jasno i zrozumiale.
Moja kuzynka obraziła się i rozłączyła. Razem z mężem spokojnie pojechaliśmy na wakacje nad morze. 20 czerwca wieczorem, zadzwoniła do mnie kuzynka. Odebrałam jej telefon. A ona na mnie krzyczy:
- Gdzie jesteś? Przyszliśmy do ciebie, stoimy przed twoimi drzwiami, dzwonimy. I nikt nie otwiera drzwi!
- Nie możemy otworzyć drzwi, bo jesteśmy nad morzem! Mówiłam ci o tym!
- Ale myślałam, że mówisz to tylko po to, żebyśmy nie przyszli!
- Nie, powiedziałam prawdę!
- Co mamy teraz zrobić?!
- Możecie zostać w hotelu! Wynajmij pokój i żyj!
- Ale nie mamy na to pieniędzy!
- Więc nie wiem, co powinnaś zrobić! Wracajcie! Jesteście dorośli i możecie decydować, co chcecie robić! Ostrzegałam, że nie będzie nas w domu! To nie moja wina, że nie wzięliście moich słów na poważnie!
Moja kuzynka rozłączyła się. Od tamtej pory do mnie nie dzwoniła. Opowiedziała wszystkim krewnym o tym, jaka byłam zła, że wyjechałam.
Najciekawsze jest to, że wszyscy krewni wspierają ją. Uważają, że to wszystko moja wina. Ale ja nie rozumiem: co jest moją winą?
Że pojechałam z mężem na wakacje? Ale szczerze ostrzegałam przed tym Sylwię. To jej problem, nie mój, że nie miała pieniędzy na hotel.