Jestem po prostu zdumiona energią tej kobiety. Moja teściowa chce być bardzo pomocna dla naszej rodziny.
Ale, niestety, nie potrzebujemy niczego, co ona robi. A moja teściowa bardzo się na nas obraża, kiedy jej o tym mówimy.
Moja teściowa bardzo chciała, żebyśmy mieli duże wesele. Ale ja i mój mąż byliśmy temu całkowicie przeciwni.
Dobrze się złożyło, że w tym czasie młodsza siostra mojego męża kończyła studia i teściowa przeniosła na nią całą swoją uwagę.
Kiedy pobraliśmy się z Romkiem, wynajęliśmy mieszkanie. Warunki były normalne. Było tam wszystko, czego potrzebowaliśmy.
Ale teściowa zaczęła nam przynosić stare talerze i stare widelce. A raz przyniosła nam okropne zasłony, które w niektórych miejscach zjadły mole.
- Cóż, nic nie szkodzi! Wystarczy porządnie zaszyć te dziury i zasłony będą, jak nowe! W końcu to aksamit! - chwali teściowa swoje zasłony.
A te zasłony miały okropny czerwony kolor, jakby były kurtyną w teatrze.
Oczywiście nie potrzebowaliśmy takich okropnych zasłon, nie potrzebowaliśmy też tylu naczyń. Talerze były nawet popękane i wyszczerbione.
Nie dało się z nich korzystać. Widelce i łyżki też były w okropnym stanie.
Ale było jeszcze gorzej, kiedy kupiliśmy własne mieszkanie. Moja teściowa nie brała udziału w zakupie mieszkania.
Moi rodzice dali nam pieniądze, mój mąż i ja mieliśmy trochę oszczędności, a rodzice chrzestni mojego męża dołożyli pieniądze. Byliśmy więc w stanie kupić własne mieszkanie.
- Nie mam pieniędzy, żeby ci pomóc. Więc pomogę ci w inny sposób! - powiedziała teściowa.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było przyniesienie nam tapet, które leżały w jej szafie od dziesięcioleci.
Nie wiem, dlaczego nie położyła ich w swoim mieszkaniu, kiedy remontowała je pięć lat temu. Pewnie zachowała je dla nas.
Oczywiście tapety były w okropnym stanie i odmówiliśmy przyjęcia tak hojnego prezentu.
Potem musieliśmy położyć płytki. Moja teściowa zaprosiła swojego przyjaciela, Zbycha. Powiedziała, że wykona świetną robotę.
Ale niestety ten cud — mistrz zrobił wszystko tak, że musieliśmy poświęcić dużo czasu, wysiłku i pieniędzy, aby naprawić to, co zrobił.
A potem moja teściowa znalazła gdzieś okropną lodówkę. Ta lodówka strasznie szumiała i bardzo śmierdziała. Roman i ja natychmiast wyrzuciliśmy ją.
A teściowa bardzo się na nas za to obraziła.
- Tak ciężko dla ciebie pracowałam! A ty tego nie doceniłeś! A lodówkę można było wyczyścić, wywietrzyć i służyłaby wam wiernie przez wiele lat! - powiedziała do nas mama mojego męża.
Potem moja teściowa chciała nas nagrodzić sofą, która jest w altanie jej kuzyna. Ale znowu odmówiliśmy.
Potem teściowa znalazła gdzieś okropny dywan, który bardzo śmierdział. Sama przyniosła dywan do naszego mieszkania. Oczywiście natychmiast go wyrzuciliśmy.
Nie raz przeszło mi przez myśl, że powinnam kupić nowe mieszkanie, przeprowadzić się tam i nie podawać adresu teściowej.
Teraz jestem w ciąży. Długo nie mówiliśmy o tym teściowej. Ale kiedy pojawił się brzuch, musieliśmy się przyznać.
I teściowa od razu zaczęła mówić: od kogo ze znajomych weźmie wózek, od kogo łóżeczko, od kogo ubranka dla wnuka.
A ja nie chcę, żeby moje dziecko spało w łóżeczku, jeździło w wózku i nosiło rzeczy, w których niejedno dziecko już wyrosło.
Nie kłócę się teraz z teściową, bo nie chcę się martwić. To mój mąż jest w defensywie. Ale nie wiem, jak długo to jeszcze wytrzyma.
Moja teściowa ma mnóstwo energii! I wiem na pewno, że nie skończy swoich dobrych uczynków...