Po śmierci ojca matka znalazła nowego męża i urodziła Maxa. Przejął mieszkanie, które słusznie należy do mnie.
Miałam babcię ze strony ojca. Pomimo tego, że jej syn odszedł, nadal komunikowała się z synową. Kobieta zawsze uważała, że nie ma obcych krewnych.
Żyliśmy normalnie. Nawet kiedy moja mama znalazła nowego męża, utrzymywała kontakt z byłą teściową. Pomagałyśmy sobie nawzajem.
W ostatnich latach nie widywałam babci zbyt często. Wyjechałam na studia do innego miasta. Potem poszłam na studia magisterskie. Został mi ostatni rok.
Trzy miesiące temu babcia zmarła. To było bardzo nagłe. Dzień wcześniej rozmawiałam z nią przez telefon, a rano już jej nie było.
To był dla mnie szok. Nie mogłam uwierzyć, że odeszła. Nie mogłam dotrzeć na pogrzeb. Udało mi się wyrwać dopiero trzy dni temu. Postanowiłam nikomu nie mówić, że przyjadę.
Pomyślałam, że pójdę do mieszkania babci, zostanę tam po cichu, powspominam. Jakież było moje zdziwienie, gdy otworzyłam drzwi mieszkania, w mieszkaniu byli jacyś obcy ludzie, a remont szedł pełną parą.
Rozmawiając z robotnikami, dowiedziałam się, że ludzie zostali wynajęci przez mojego brata Maxa. Musiałam zadzwonić do mamy i dowiedzieć się, co się dzieje.
Jak się okazało, mama dała mojemu bratu klucze do mieszkania. Miał dziecko w drodze i nie miał gdzie mieszkać.
Nie pamiętałam o mieszkaniu, więc nie było mi potrzebne, a mama postanowiła wykorzystać je według własnego uznania. Młodzi ludzie będą mieszkać przez pięć lat, dopóki nie zaoszczędzą na własne mieszkanie.
To było bardzo interesujące. Nie konkurowałam z nikim, nie musiałam nikomu udowadniać, czy potrzebuję tego mieszkania, czy nie. Przeszło na mnie z mocy testamentu. Ani moja mama, ani mój brat nie mieli z tym nic wspólnego.
No dobra, mój brat nie pofatygował się zadzwonić, porozmawiać ze mną, wyjaśnić sytuację. To maminsynek. Zawsze robił to, co mu kazała.
Ale jak mama śmiała przejąć kontrolę nad czymś, co do niej nie należy? Nawet nie raczyła mnie powiadomić o swoich zamiarach. Po prostu postawiła mnie w sytuacji bez wyjścia.
Jestem bardzo zła na mamę. Nie winię mojego brata. Po prostu nie wiem, co teraz zrobić. To wstyd wyrzucać Maxa. Będzie miał dziecko, nie mogą mieszkać na ulicy. Wciąż mieszkam w innym mieście i nie wiem, czy wrócę, czy nie.
Jednak z drugiej strony wynajmuję mieszkanie i to znacznie wpływa na budżet. Gdyby udało mi się sprzedać mieszkanie babci, możliwe byłoby kupienie mieszkania tam, gdzie teraz mieszkam. Albo je wynająć, a pieniądze przeznaczyć na czynsz. Tak byłoby łatwiej.