Problemy z córką zaczęły się już dawno temu. Proces separacji nastąpił bardzo wcześnie, więc już w wieku 15 lat Teresa nie dzieliła się ze mną niczym.
Nie mogę powiedzieć, że byłam złą matką, ale zdecydowanie tak się czułam. Kiedy moja córka miała chłopaka, nawet mi o tym nie powiedziała.
Również nie spieszyła się z przedstawieniem mi go. Po fakcie dowiedziałam się, że moja córka jest w ciąży. Miała 18 lat i była gotowa pozbyć się dziecka. Wszelkimi sposobami przekonałam ją, żeby tego nie robiła. Chłopak oczywiście ją rzucił. Zdałam sobie sprawę, że teraz ciąży na mnie podwójna odpowiedzialność.
Mniej więcej w tym samym czasie przyjaciółka zaoferowała mi dobrą pracę we Włoszech. Przyjedź i zarabiaj z nami, powiedziała. Nie zastanawiając się długo, zgodziłam się. W kraju pracowałam w szkole, a tam, jak wiadomo, pensje nie są zbyt wysokie.
Moim celem było postawienie na nogi zarówno mojej córki, jak i jej dziecka. Teresa również zaczęła być aktywna. Zaczęła szukać pracy w domu, bo na razie mogła zapomnieć o studiach.
Ja ciężko pracowałam dla dobra naszej rodziny. Co miesiąc wysyłałam Tereni przyzwoitą sumę pieniędzy: dla niej i dla dziecka. Byłam bardzo urażona, że przegapiłam moment dorastania zarówno mojej córki, jak i małej wnuczki.
Teraz moja córka ma 25 lat, a moja wnuczka niedawno skończyła 6 lat. Szkoła za rok! Przez cały ten czas wróciłam do domu tylko kilka razy.
Postanowiliśmy więc, że Teresa zabierze ze sobą swoją córeczkę i przyjedzie do mnie na całe lato. Przez te 3 miesiące stałyśmy się sobie bardzo bliskie. Czułam się komfortowo z moją córką i wnuczką. Czułam się jak babcia!
Jeździłyśmy na wszystkie możliwe wycieczki i do różnych miejsc. Próbowałyśmy prawie wszystkich włoskich potraw. Oczywiście zawsze za wszystko płaciłam. Dla mnie było to na porządku dziennym: w końcu nie każdego dnia moi krewni przyjeżdżają w odwiedziny.
Chciałabym powiedzieć, że w tym czasie nigdy się nawet nie pokłóciłyśmy, ale zaczęły się problemy. W przeddzień wyjazdu Teresy pokłóciłyśmy się.
Spakowałam mojej rodzinie ogromną torbę z włoskim jedzeniem, ale moja córka oczekiwała, że dam jej dodatkowo kilka tysięcy euro.
Powiedziała: "To twoja wina, że teraz mamy o jedną gębę więcej w rodzinie!"
Nie spodziewałam się takiego ciosu od mojej córki. Tak, gdyby nie ja, nie miałabym dziś wnuczki, ale czy Terenia nadal żałuje, że zostawiliśmy jej ciążę w spokoju? Bałam się nawet o tym myśleć!
Nie wiem, jak mam się porozumieć z córką, której bardziej zależy na pieniądzach niż na własnej matce. Kiedy popełniłam błąd w wychowaniu?