Przygotowaliśmy nawet w prezencie mieszkanie z jedną sypialnią. Zrobiliśmy tam dobry remont i bogato umeblowaliśmy. Ale jak dotąd nie przekazaliśmy takiego prezentu.
Nie ufamy naszemu zięciowi...
Jestem mężatką od dłuższego czasu. Mój mąż jest dobrym człowiekiem. Pracowitym i ambitnym. I to nie zniknęło z wiekiem. Jestem mu bardzo wdzięczna za to, jaki jest, za to, że jest w stanie zapewnić nam dobre życie.
Kiedy był młody, ciężko pracował i wspinał się po szczeblach kariery. Kiedyś musiał pracować długie godziny, aby zapewnić normalne życie mnie i mojej córce.
Te wysiłki nie poszły na marne. Teraz jesteśmy właścicielami trzech mieszkań. Część z nich trafia na lokatę. Część idzie na biznes.
Jesteśmy w wieku emerytalnym, ale mąż nadal pracuje. Inaczej nie może. Jestem emerytką, ale aktywnie dbam o siebie: fitness, pływanie, zumba. Wycieczka do salonu kosmetycznego to konieczność. Skóra twarzy i ciała w moim wieku wymaga szczególnej pielęgnacji
Moja córka, Ela, od dziecka była przyzwyczajona do dobrych warunków. Myślałam, że na pewno wchłonie naszą atmosferę i zasady życia, aby nigdy nie zadowolić się najgorszym. Ale myliłam się.
Zwykle dziewczyny szukają mężczyzn podobnych do ich ojca. Ale wybranek naszej Eli wcale nie był podobny do Zbyszka. Nie mogłam uwierzyć, że można poślubić kogoś takiego.
Są małżeństwem od czterech lat. W tym czasie urodził im się syn, Leszek. Nie mogę się nim nacieszyć. Ale nadal nie mogę zaakceptować mojego zięcia. A jak można zaakceptować leniwego człowieka?
Wybraliśmy z mężem mieszkanie dla córki na długo przed ślubem. Byliśmy dokładni, mieliśmy jeszcze czas. W tym czasie z nikim się nie spotykała. Mieszkanie bardzo nam się podoba. Znajduje się niedaleko nas.
Zrobiliśmy dobry remont z użyciem wysokiej jakości materiałów. Długo wybierałam wnętrze, żeby podobało się córce. Chciałam, żeby się wprowadziła i nie myślała o niczym innym. Moja wizja wnętrza została zrealizowana przez najlepszych specjalistów. W trakcie remontu Ela poznała Łukasza.
W tamtym czasie nie miałam czasu na studiowanie charakteru mojego przyszłego zięcia. Byłam pewna, że moja córka jest inteligentną dziewczyną i znajdzie odpowiedniego małżonka. Ale on nie spełnił naszych oczekiwań. Nie ingerowaliśmy w ich związek. To jej wybór, niech zdaje sobie sprawę ze swoich błędów.
Udało nam się sprawić, żeby mieszkanie było gotowe do czasu ślubu. Nie dekorowaliśmy pokoju dziecięcego. Myśleliśmy, że będzie jeszcze czas.
Niemal od razu po urzędzie stanu cywilnego zięć rzucił pracę i przez pół roku siedział córce na karku. Udawał, że szuka pracy, chodził na rozmowy kwalifikacyjne. Ale zawsze coś było nie tak.
Córka ciągle go broniła, mówiąc, że jest troskliwym mężem, ale nie ma szczęścia w pracy. Ojciec jej uwierzył i załatwił mu pracę. Chociaż nigdy wcześniej tego nie robił. To było wbrew jego zasadom. Ale dla dobra córki zgodził się.
Myślałam, że mogę być już spokojna, ale okazało się, że zbyt wcześnie opuściłam gardę. Ponad sześć miesięcy później moja córka przyszła do mnie z prośbą o pieniądze na czynsz.
Byłam w szoku. W końcu pensja mojego zięcia pozwalała im nie tylko na opłacenie mieszkania i zakupów spożywczych, ale także na oszczędzanie.
Okazało się, że miesiąc temu zrezygnował z pracy, bo musiał pracować w nadgodzinach w dzień wolny. A on, jak widać, chciał odpocząć.
To wszystko miało sens. Dopóki ten padalec kręci się przy naszej córce, nie chcemy oddawać mieszkania. Nie wiem, co Ela mogłaby z nim zrobić pod jego wpływem.
Więc lepiej na razie nic nie robić w tym temacie. Może się opamięta i będzie miała gdzie mieszkać. Albo przekażę je wnukowi, to mu pomoże.