– Nie otrzymałam jasnego wyjaśnienia – odpowiada zirytowana Anna – jakieś bzdury o wewnętrznym przeczuciu, o tym, że należy mu ufać. Nie spodziewałam się jednak żadnych jasnych wyjaśnień ze strony Ewy. Jest tylko jeden pozytyw w tej sytuacji: mąż jest nie mniej zły na Ewę niż ja.
Jeśli polega na przeczuciu, niech liczy na siebie...
- Wreszcie - uśmiecha się przyjaciółka - gdyby tylko teraz mąż nie chciał wracać. Wiesz, jak to się dzieje: czas upłynie, emocje opadną i wszystko wróci do normy. Znów będzie lament na temat nieszczęsnego losu Ewy i tego, że trzeba jej pomóc.
Anna jednak wierzy, że nie pozwoli na powrót do starych nawyków, zwłaszcza że sytuacja w jej rodzinie jest teraz nieco inna.
Ewa jest córką męża Anny z pierwszego małżeństwa, ma 24 lata i przez te wszystkie lata, kiedy Anna jest żoną jej ojca, Ewa jest dla macochy wielkim wyzwaniem. Całe 15 lat. Ale jeśli na początku Anna znosiła fakt, że jej mąż pomagał córce finansowo (jest to jego obowiązek zarówno prawny, jak i sumienny), to ostatnio taka pomoc oburzała ją coraz bardziej.
„Nie byłam powodem rozwodu” – mówi Anna – mój mąż rozwiódł się z matką Ewy, zanim go poznałam. Utrzymywał kontakt z córką, milczałam, choć do tego doszły spore alimenty. Ale OK, pomyślałam, mój mąż zarabia dobre pieniądze, więcej niż ja. Zatem pieniądze, które trafiły do pasierbicy, nie stanowiły luk w budżecie. Ale wszystko ma swoje granice!
Anna i jej mąż mają wspólnego syna, który ma teraz 12 lat i uczy się w szkole. Kilka lat temu sytuacja w pracy męża bardzo się zmieniła. Musiał opuścić stare miejsce, znalazł nowe, ale nie jest już tak dochodowe. Anna natomiast już jakiś czas temu awansowała w pracy i teraz jest głównym żywicielem rodziny. A mąż nie może przestać „sponsorować” Ewy.
– Myślę – mówi Anna – że spłacił swój dług wobec córki. Płacił alimenty do 18 roku życia, a potem po prostu dawał pieniądze, ponieważ Ewa studiowała. Ale studia już skończyła, a wciąż ciągnie pieniądze od ojca.
- Czy ona pracuje?
- Tak, po studiach dostała pracę w drogerii. Nie, nie w dużej sieci, ale w małej, w metrze na osiedlu mieszkaniowym. Dostaje jakieś wręcz nierealne grosze i narzeka, że nie starczy jej na wynajęcie mieszkania, a z matką jest ciężko – matka karci córkę, która nie chce stanąć na nogi.
- Tutaj muszę przyznać, że zgadzam się z jej matką. Dlaczego nie chce iść do pracy w swojej specjalności?
Matka Ewy nie jest już zamężna, ale była przez trzy razy. Pracuje jako pielęgniarka, jej pensja jest skromna, nie da się z tego wspierać finansowo dorosłej córki, a charakter dziewczyny jest bardzo dziwny: sprawdza horoskopy, rysuje horoskopy urodzeniowe, czyta literaturę dotyczącą rozwoju i samodoskonalenia. To prawda, zdaniem Anny, czytanie w żaden sposób nie prowadzi do rozwoju i doskonalenia.
Teściowa Anny mieszka dość daleko, kocha tak samo wszystkie wnuki, a jej relacje z obiema synowymi nie układały się.
Kiedy nasz syn podrosł, mąż zaczął częściej odwiedzać matkę z oboma dziećmi. (wcześniej raz w roku zabierał do babci tylko Ewę). W zeszłym roku, z powodu pracy, nie mógł polecieć do niej, co przez cały rok było powodem jej narzekań. W tym roku mężczyźnie również nie udało się odwiedzić matki i choćby pokazać jej wnuka.
– Ewa nie ma pieniędzy, żeby polecieć do babci – kontynuuje Anna – nasz syn nie może sam lecieć, a teściowa jęczy i jęczy. W końcu mąż mnie namówił: dajemy pieniądze na lot dla Ewy i na lot naszego syna, sporządzamy pełnomocnictwo dla siostry, babcia jest szczęśliwa i nasz syn jest szczęśliwy. Ja też byłam zadowolona: wakacje, nasz wspólny syn spędzi co najmniej 3 tygodnie na łonie natury i pod opieką.
Anna sama zamówiła bilety w obie strony. Poszła z mężem i pasierbicą do notariusza, aby wypisać pełnomocnictwo, odebrała rzeczy syna. Rano rodzice wyszli do pracy, syn został w domu i musiał czekać na siostrę, a potem lotnisko, samolot i powitanie z babcią.
– O 11. syn dzwoni i mówi, że Ewy nie ma, a ona nie odbiera telefonu – wspomina Anna – Jasne, zadzwoniłam do męża, próbujemy dodzwonić się do Ewy – zero odzewu. Oczywiście wpadamy w panikę, bo co się stało z dziewczyną? Pobiegli do domu jej matki. Ewa była tam, po prostu wyciszyła telefon.
– Zmieniłam zdanie – Ewa wzruszyła ramionami – miałam wewnętrzne przeczucie, że nie powinnam nigdzie lecieć.
– Ledwo się powstrzymałam – przyznaje Anna – żeby jej nie uderzyć. Jak to? Nawet nie zadzwoniłaś!? Mój brat siedzi na walizce i czeka, my pogubiliśmy nogi w poszukiwaniu ciebie, oderwaliśmy się od pracy, babcia tam czeka na was oboje, piekła ciasta, a ty masz wewnętrzne przeczucie!? U nas bilety nie podlegają zwrotowi! Wzięłam to, co było tańsze, nie śpimy na pieniądzach!
„No cóż, ogólnie rzecz biorąc”, mówi przyjaciółka, „jest już na skraju odchylenia psychicznego. Trzeba to już leczyć. Mąż też uważa to za niepokojące?
Mąż również jest bardzo zły na córkę, nakrzyczał na nią i stanowczo powiedział, że wszelka pomoc dla niej zostaje wstrzymana. Ale wtedy zaczęły dzwonić do nas teściowa i matka Ewy.
- Kobiety stwierdziły, że Ewa jest inna niż reszta rówieśniczek, że jest wrażliwa i nie należy jej karać za kierowanie się przeczuciem. Nikt nie bierze pod uwagę tego, że nasz syn już nie chce nawet rozmawiać z siostrą, a my straciliśmy mnóstwo pieniędzy. Teściowa stwierdziła, że jeśli nie będziemy już chcieli pomagać Ewie, sama odejmie sobie od ust, umrze z głodu, a wesprze ukochaną wnuczkę. Wszystko po to, aby nas zawstydzić!