"Pikio" podaje, że prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zdała sobie sprawę z rzeczy, która brzmi aburdalnie, jednak z wyliczeń wynika coś, co nie mieśi się w głowie.
Koszty utrzymania wyższe, niż koszty świadczenia
Jak to jest możliwe, że koszty utrzymania konta poszczególnego emeryta są wyższe niż koszty jego najniższego świadczenia? Do takiego wniosku doszła prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych Gertruda Ucińska.
Jak stwierdziła, niezwykle niska wysokość najniższego świadczenia emerytalnego skłania do przemyślenia wprowadzenia reformy. Dlaczego? Podczas gdy jedni otrzymują głodową wręcz emeryturę, inni co miesiąc otrzymują przelew w wysokości, o której wielu może tylko pomarzyć.
Ja co miesiąc podpisuję zestawienie emerytur w Polsce, które później wysyłamy do różnych organów państwowych. Za styczeń 2021 r. najniższa emerytura wyniosła 3 grosze. To był więc efekt jednej, incydentalnie zapłaconej składki. A koszt obsługi takiego konta wynosi 150 zł, a 7,5 zł kosztuje nas przelew. W przyszłym roku koszt przelewu wyniesie 10 zł.
Jak zauważyła prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, mimo waloryzacji, przepaść w wysokości świadczeń emerytalnych jest ogromna, a niezwykle niskie kwoty świadczenia najniższego zmusza do reformy.
To jest rozwiązanie błędne, aby jedna składka otwierała prawo do emerytury, jeśli osiągnie się odpowiedni wiek. Powinno się ustanowić pewien staż pracy, tak jak to jest w krajach UE. Może to być 5, 10, czy 15 lat, bądź powinna być to kwestia uzbierania jakiegoś minimalnego kapitału emerytalnego.
Wynika z tego, że być może jedna opłacona składka nie będzie umożliwoała przyznania świadczenia po uzyskaniu wymaganego wieku emerytalnego.
Co o tym sądzicie?
O tym się mówi: Matura próbna z matematyki obnażyła poziom zaangażowania dorosłych w edukację dzieci. Padło pytanie o maseczki