Siedzę przy stole, wpatrując się w telefon, który od tygodni milczy. Moje dzieci, moje życie, moje największe szczęście – teraz nawet nie chcą ze mną rozmawiać. W głowie wciąż słyszę ich słowa pełne wyrzutu, które wypowiedzieli, gdy dowiedzieli się o Marku. O tym, że po rozwodzie z ich ojcem odnalazłam kogoś, kto znów mnie pokochał. Nie potrafią tego zrozumieć, a ja czuję, jak pęka mi serce.
Mój rozwód z Adamem nie był łatwą decyzją. Po 25 latach małżeństwa nasze życie stało się pustką. Adam coraz częściej wracał późno, milczał podczas wspólnych kolacji, a nasze rozmowy ograniczały się do wymiany informacji o rachunkach i obowiązkach. W końcu przyszedł dzień, gdy oboje przyznaliśmy, że nie ma już między nami miłości. Dzieci – Ania i Paweł – były wtedy dorosłe, a ja wierzyłam, że zrozumieją naszą decyzję.
Początkowo tak było. Mówili, że chcą, żebym była szczęśliwa, że nie mają pretensji. Ale wszystko zmieniło się, gdy poznałam Marka.
Marek był ciepły, pełen życia, inny niż Adam. Spotkałam go przypadkiem na kursie języka włoskiego, na który zapisałam się po rozwodzie, żeby zająć czymś myśli. Z czasem nasze rozmowy stały się dłuższe, a spotkania coraz częstsze. Pierwszy raz od lat czułam, że ktoś mnie rozumie, że znów jestem ważna.
Kiedy postanowiłam powiedzieć dzieciom o Marku, byłam pełna nadziei. Myślałam, że będą cieszyć się moim szczęściem. Ale ich reakcja była zupełnie inna.
– „Mamo, jak mogłaś? Tata wciąż cierpi po rozwodzie, a ty już masz kogoś innego?!” – wykrzyczała Ania.
– „Nie rozumiesz, że to dla nas niewyobrażalne? Myślałem, że rodzina coś dla ciebie znaczy” – dodał Paweł, patrząc na mnie z zawodem w oczach.
Ich słowa były jak cios. Próbowałam im wyjaśnić, że rozwód był wspólną decyzją, że Adam też chciał tego rozstania, ale nie chcieli słuchać.
– „Dla nas to wygląda, jakbyś po prostu wyrzuciła go z życia i poszła dalej, jakby nic się nie stało” – powiedziała Ania.
Od tamtej pory nasze relacje zaczęły się psuć. Coraz rzadziej odbierali moje telefony, unikali spotkań. Kiedy zaprosiłam ich na kolację, żeby porozmawiać, przyszli, ale atmosfera była napięta.
– „Mamo, nie możemy ci tego wybaczyć. Zachowujesz się, jakby tata nic dla ciebie nie znaczył” – powiedział Paweł, zanim wyszli.
Nie mogli zrozumieć, że nie chodziło o brak szacunku dla Adama. Kochaliśmy się kiedyś, ale nasze drogi się rozeszły. Chciałam tylko znaleźć szczęście na nowo. Ale dla nich to było zdradą rodziny, zdradą wspomnień.
Teraz siedzę tutaj, sama, z tysiącem pytań, na które nie mam odpowiedzi. Czy rzeczywiście popełniłam błąd? Czy byłam zbyt egoistyczna, szukając miłości po rozwodzie? Czy powinnam zrezygnować z własnego szczęścia, żeby zachować ich akceptację?
Marek próbuje mnie wspierać, mówi, że dzieci w końcu zrozumieją. Ale ja widzę ich twarze pełne bólu i zawodu. Każda chwila ciszy z ich strony przypomina mi, jak wiele straciłam, próbując odbudować swoje życie.
Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczą. Może kiedyś spojrzą na to z perspektywy i zobaczą, że to, co zrobiłam, było aktem odwagi, a nie zdrady. Ale teraz jestem sama, z miłością, która nie przyniosła radości, lecz rozdarła moją rodzinę. I nie wiem, czy potrafię dalej żyć, czując, że moje dzieci nie chcą mnie znać.