Janek stał na progu domu starców, czując ciężar decyzji, którą właśnie podjął. Jego ojciec, Zbigniew, był w podeszłym wieku i coraz bardziej schorowany. Opieka nad nim stawała się z dnia na dzień trudniejsza, a Janek, będąc jedynym opiekunem, czuł się przytłoczony. Dom starców wydawał się jedynym wyjściem.


"To dla jego dobra," powtarzał sobie, próbując uspokoić wyrzuty sumienia. "Będzie miał tu profesjonalną opiekę."


Zbigniew siedział w fotelu, patrząc na syna z mieszanką smutku i zrozumienia. Wiedział, że Janek walczy z tą decyzją, ale mimo to czuł się zdradzony.


"Kiedyś zrozumiesz," powiedział Zbigniew cicho, łapiąc syna za rękę. "Rób, co musisz."


Janek wrócił do domu, czując ulgę, ale także wewnętrzny ból. Drzwi wejściowe zamknęły się za nim, a on poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. W salonie czekał na niego jego ośmioletni syn, Tomek, który natychmiast podbiegł do niego.


"Tato, gdzie jest dziadek?" zapytał niewinnie, patrząc na ojca wielkimi, niebieskimi oczami.


Janek przykucnął przed Tomkiem, starając się wyjaśnić, że dziadek potrzebował specjalnej opieki i teraz będzie mieszkał w miejscu, gdzie taka opieka jest zapewniona. Tomek słuchał uważnie, a potem zadał pytanie, które sprawiło, że serce Janka stanęło.


"Tato, czy kiedy ty będziesz stary, też oddam cię do domu starców?"


To pytanie przeniknęło Janka na wskroś. Zrozumiał wtedy, jak jego decyzja może wpłynąć na przyszłość, na relację z jego własnym synem. Myśl, że Tomek mógłby kiedyś postąpić wobec niego w podobny sposób, była dla Janka nie do zniesienia.


Nie wiedział, co odpowiedzieć. Tysiące myśli przewinęło się przez jego głowę. W końcu przytulił Tomka mocno, próbując ukryć drżący głos.


"Nie, synku. Zrobię wszystko, żebyś nigdy nie musiał podejmować takiej decyzji."


Nocą Janek nie mógł zasnąć. Rozmyślał nad tym, co usłyszał od swojego syna. W jego głowie powstała myśl, która nie dawała mu spokoju. Następnego dnia, pełen determinacji, pojechał do domu starców i poprosił, aby mógł zabrać ojca z powrotem do domu.


Kiedy Zbigniew zobaczył swojego syna w drzwiach, nie krył zaskoczenia. Janek, z oczami pełnymi łez, podszedł do ojca i powiedział:


"Tato, wracasz do domu. Znajdziemy sposób, abyś był z nami."


Zbigniew objął syna, a łzy szczęścia spłynęły mu po policzkach. Razem wrócili do domu, gdzie Tomek czekał na dziadka z otwartymi ramionami.