Ta historia dotyczy mojej teściowej, która zabrała z naszego domu nie to, czego potrzebowała osobiście, ale dla siostry mojego męża, która z nią mieszka. Matka mojego męża jest z pewnością dziwną kobietą.

Po każdej jej wizycie znika mięso z zamrażarki, kotlety z garnka, a szampon i mydło często znikają bez śladu z łazienki. Raz kupiłam prostownicę do włosów i nawet nie zdążyłam jej wypróbować, zanim zniknęła.

Po odkryciu zniknięcia od razu stało się dla mnie jasne, gdzie jej szukać. Zadzwoniłam do teściowej i powiedziałam:

- Droga Anno, czy możesz mi wyjaśnić, gdzie zniknęła moja lokówka?

- Dałam ją Anetce, bo jej się spaliła. Kup sobie nową. Przepraszam, spieszę się.

Pewnego dnia planowaliśmy z mężem pójść do restauracji, żeby świętować naszą piątą rocznicę ślubu. Miałam sukienkę, ale musiałam jeszcze kupić buty. W sklepie od razu się zdecydowałam. Czarne, z wysokim cienkim obcasem wyglądały idealnie na moich stopach.

I tak pewnego dnia musiałam zostać do późna w pracy i poprosiłam męża, aby odebrał naszą córkę z przedszkola. Ale jak się później okazało, Łukasz też nie mógł wyjść wcześniej z pracy, więc nie pozostało mu nic innego, jak zadzwonić do mamy i dać jej klucze do naszego mieszkania.

Kiedy wróciłam do domu po pracy, okazało się, że moje nowe buty zniknęły. Tym razem byłam wściekła.

- Łukasz, gdzie jest moja nowa para butów? - zapytałam męża.

- Kochanie, skąd mam wiedzieć, masz samochód pełen tych butów i mały wózek!- odpowiedział mąż.

- Nie, rano były na półce, a teraz ich nie ma! Była tu twoja matka?

- Tak, odebrała Anię z przedszkola i zawiozła do domu.

- Skąd miała klucze?

- Dałem je jej, nie chcieli mnie wypuścić z pracy...

- Rozumiem...

Biorę telefon i dzwonię do teściowej.

- Anka, przepraszam, że dzwonię tak późno, pewnie wiesz, po co dzwonię?

- Nie, Oleńko. - odpowiedziała teściowa.

- Gdzie są moje nowe buty?

- Zaniosłam je Anetce. Masz ich pod dostatkiem. Dobranoc.

Na te słowa teściowa rozłączyła się. Mój mąż, jak zwykle w takich sytuacjach, powiedział: "Kupimy nowe". Zawsze tak mówił, gdy jego mama wynosiła rzeczy z naszego domu.

Ale tym razem postanowiłam się zemścić. Kiedy poszliśmy na zakupy po nowe buty, wybrałam te najdroższe, które mojego męża przyprawiły niemal o zawał.

- Ola, co ty wyprawiasz? Tak, za taką cenę mogę kupić nowy komputer! - oburzył się.

- Kupisz, kochanie, ale po tym, jak kupisz dla mnie te buty!

Krótko mówiąc, mąż musiał kupić mi te luksusowe drogie buty. Cieszyłam się jak dziecko, nawet bardziej niż z tych, które ukradła moja teściowa.

W drodze do domu Łukasz otrzymał telefon od swojej matki z wiadomością:

"Przyjeżdżam dziś do ciebie, muszę włożyć zieleninę do twojej zamrażarki, bo nie mam miejsca. Odbiorę ją za miesiąc lub dwa."

"Nie, mamo! Nie przyjedziesz nas odwiedzić! Ani dziś, ani jutro, ani za rok! Ponieważ twoja ostatnia wizyta kosztowała mnie zbyt wiele..." - odpowiedział jej mój mąż.