Matka nie udzieliła mi i babci żadnej pomocy. Zachwycała się tylko swoim nowym mężem. A my musieliśmy żyć z emerytury babci.
Babcia i mama nigdy nie były ze sobą blisko, co więcej, nie lubiły się. Przynajmniej ja nie popadłam w niełaskę babci.
Często mówiła mi, że jestem podobna do jej syna i to poprawiało jej humor. Babcia bardzo mnie kochała, nawet jeśli nie mogliśmy żyć bogato, ale przyjaźnie.
Stała się dla mnie nie tylko matką, ale i ojcem. Zawsze była przy mnie, pomagała mi i wspierała mnie. Odeszła, kiedy skończyłam drugi rok studiów.
Babcia przekazała mi darowiznę na długo przed śmiercią. Odziedziczyłam po niej trzypokojowe mieszkanie.
Jakiś czas później przyszła do mnie mama, z którą nie rozmawiałam od sześciu lat. Powiedziała, że powinnam zamienić się z nią mieszkaniami. Jestem sama i nie potrzebuję tak dużej przestrzeni życiowej, w przeciwieństwie do niej i mojego ojczyma.
Powiedziałam jej, że nie jestem jej nic winna po tym, jak zamieniła własną córkę na nowe "hobby". Moja matka krzyczała jak szalona, nazywając mnie niewdzięczną, bo przecież to ona mnie urodziła!
Zamknęłam jej drzwi przed nosem i nie odzywałam się do niej przez pięć lat. W tym czasie udało mi się wyjść za mąż i urodzić syna, który ma teraz cztery lata.
Potem, nagle, moja matka znów pojawiła się na moim progu. I oczywiście nie bez powodu. Okazało się, że ona i jej mąż sprzedali mieszkanie i wraz z pieniędzmi uciekł, zostawiając moją matkę z niczym.
I ta teraz nie ma gdzie mieszkać. Myślała, że zabiorę ją do siebie, ale zostawiłam mamę tylko na jedną noc. Następnego dnia zadzwoniłam do kuzynki mojej mamy i poprosiłam ją, aby zabrała ją do siebie, a moja mama pomogłaby w gospodarstwie domowym.
Ciotka od razu się zgodziła, bo była już stara i przydałaby się jej pomoc. Godzinę później mój mąż zabrał moją mamę do domu ciotki.
Ona oczywiście znów nazwała mnie niewdzięcznikiem. Naprawdę? To ja jestem niewdzięczna? Za co mam dziękować mojej matce?