Rano przygotowałam się do drogi, obudziłam syna i zdałam sobie sprawę, że ma gorączkę. Natychmiast zaczęłam dzwonić do brata męża i wyjaśniać sytuację.

- Obiecałaś! Wsadź go do samochodu, odbierz nas i zawieź na lotnisko! - krzyknął na mnie Leszek.

- Ma 39 stopni gorączki. Sugerujesz, że mam chore dziecko trzymać w samochodzie przez kilka godzin? Weź taksówkę, w czym problem? - odpowiedziałam.

- Zgodziłaś się? Czekamy na ciebie przy wejściu.

Zadzwoniłam do mojego byłego kolegi z klasy, który jest taksówkarzem, i poprosiłam go, aby zawiózł moich krewnych na lotnisko. Ostrzegłam o tym szwagra i poszłam zająć się chorym synkiem.

Gdy zaczął zasypiać, zadzwoniła żona Leszka.

- Zwariowałaś? Przez ciebie spóźnimy się na samolot! - krzyknęła do mnie.

- Julia, wytłumaczyłam twojemu mężowi, że nie mogę przyjechać, dziecko jest chore. Dałam mu numer taksówkarza.

- Zażądał 85 złotych za swoje usługi, więc go odesłałam! Więc ubieraj się i przyjeżdżaj!

- Powtarzam: mam chore dziecko, więc sami rozwiążcie swoje problemy.

- Nie obchodzi mnie twoje dziecko! Jadę na wakacje! Jeśli zaraz tu nie przyjedziesz, dam ci popalić! Masz 10 minut, żeby to załatwić.

Chciałam powiedzieć, że mogę zapłacić za taksówkę, bo po części czułam się winna, ale po tym, jak to powiedziała, zmieniłam zdanie. Nie obchodzą mnie ich wakacje. Rozłączyłam się i wyłączyłam telefon.

Nieco później uprzedziłam szefową, że wezmę zwolnienie lekarskie. Była wyrozumiała, w przeciwieństwie do moich pogrążonych w gniewie krewnych.

Mój mąż był wściekły, ponieważ wyrolowałam jego brata. Myślał, że celowo ich wykiwałam, bo byłam zazdrosna. Okazało się, że ich wycieczka wybuchła, ponieważ spędzili pół godziny na szukaniu taksówkarza, który zaśpiewałby mniej za swoje usługi.

Ale czy to była moja wina? Miałam nagły wypadek! Czy wiedziałam, że moje dziecko zachoruje? Co więcej, znalazłem im taksówkarza i zamierzałam wziąć na siebie wszystkie koszty, ale nie miałam czasu im o tym powiedzieć. Żona Leszka nawet nie pozwoliła mi skończyć!

Później mąż przeprosił za swoje słowa, gdy dowiedział się o szczegółach tego, co się stało. Wieczorem jego krewni przyszli do nas i zażądali, abyśmy zrekompensowali im straty. Wciąż powtarzali, że to moja wina. Powiedzieli wszystkim krewnym, ponieważ nie spełniłam swojej obietnicy.