Gdy tylko zaczęła mieć problemy zdrowotne, nagle przypomniała sobie o mnie. Po prostu nie ma nikogo innego, kto mógłby ją leczyć i opiekować się nią.
Wyszłam za mąż w wieku 27 lat. Nikodem był już raz rozwiedziony. Nie miał dzieci, ale jego matka uwielbiała swoją byłą synową. Obwiniała mnie za ich rozstanie, chociaż nie miałam z tym nic wspólnego.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie będę w stanie znaleźć porozumienia z teściową, ponieważ byłam wrogiem nr 1.
Teściowa kompletnie mnie ignorowała. Nawet w święta mi nie składała życzeń. Nie przejmowałam się tym zbytnio, ale i tak było to nieprzyjemne.
Moi rodzice dobrze traktowali Nikodema, uważali go za swojego syna, a ja przy teściowej czułam się jak piąte koło u wozu.
Swoją drogą, teść też z jakiegoś powodu mnie nie lubił. Nawet po narodzinach wnuka nie zamienili złości na akceptację. Traktowali dziecko przeciętnie, a prezenty przechodziły przez mojego męża.
Jednak w zeszłym roku wszystko zmieniło się diametralnie. Kiedy teściowa przeszła badania lekarskie, okazało się, że ma poważną chorobę. Musi stale się leczyć i dbać o siebie.
Teść nie jest w stanie jej pomóc, bo podupada na zdrowiu, a była synowa, ułożyła sobie życie osobiste i wyjechała do innego kraju. Wtedy matka mojego męża przypomniała sobie o mnie.
Generalnie uważam, że powinna to robić pierwsza żona męża. Po rozwodzie teściowie kupili jej mieszkanie, samochód, pomagają finansowo do dziś, dlaczego ona myśli tylko o sobie?
Ja przez 10 lat od teściowej nawet miłego słowa się nie doczekałam. A teraz mówi do mnie "kochana synowa" i oczekuje mojej pomocy. Przez cały ten czas rodzice mojego męża traktowali mnie jak bydło.
Nie mogłam tego znieść i zapytałam teściową, dlaczego jej ulubiona synowa jej nie pomaga.
- Jesteś zobowiązana mi pomóc! Jesteś żoną mojego syna! - Była oburzona.
Zdaję sobie sprawę, że mnie wykorzystuje. Moja teściowa zdaje sobie sprawę, że to dla niej korzystne, aby mieć ze mną relację opartą na zaufaniu, ponieważ jestem profesjonalistą medycznym i mam własne powiązania w szpitalu.
Jednak pacjenci traktują mnie lepiej niż ona. Czy chcę jej pomóc? Myślę, że odpowiedź jest oczywista.
Mój mąż uważa, że mam obowiązek pomóc jego matce. Ale ja się z nim nie zgadzam. Rodzice mojego męża nie zrobili dla mnie nic dobrego. Przez te wszystkie lata dbali o dobro byłej synowej, a mnie tylko krytykowali i oskarżali o wszystkie grzechy.
Więc to jest mój bonus? Opieka nad starymi rodzicami męża? Najwyraźniej teściowa postanowiła chronić swoją ulubioną synową, więc chce mnie wykorzystać niczym osła.
Jestem tak wykończona i wyczerpana, że jestem gotowa się rozwieść. Nigdy o nic nie prosiłam rodziców męża. Czy to tak wiele, by być traktowana z szacunkiem?
Bez względu na to, co zrobię, nigdy nie przeproszą za swoje słowa ani nie zmienią swojego nastawienia do mnie.
Jak tylko moja teściowa wyzdrowieje, znów zacznie knuć. Ale co powinnam teraz zrobić? Pomóc jej czy nie?