Sto razy jej mówiłam, żeby znalazła pracę na pół etatu, bo ciężko mu samemu wszystko ciągnąć.

Obiecywałam, że będę pomagać przy wnukach, choć nie było takiej potrzeby — dzieci spokojnie poszły do przedszkola i szkoły.

Mój syn poszedł do przedszkola, jak tylko nauczył się chodzić. W naszych czasach nie było takich niań! - 60-letnia Krystyna jest zdenerwowana.

Nazwać Justynę wzorową gospodynią to też trochę naciągane. Nigdy nie wprowadzała idealnego porządku, nie gotowała i nie zwracała uwagi na swojego męża. Co więcej, jej mąż kupił nowomodne urządzenia, więc nie ma nic wspólnego z praniem, sprzątaniem i myciem naczyń.

- Ale była zaangażowana w rozwój dzieci. Ciągnęła je na różne zajęcia rozwojowe, ćwiczyła jakieś metody, znalazła dla nich nauczyciela angielskiego. A wszystko to na koszt mojego syna. Gdybym wiedziała, jak ciężko na to zarabia, potraktowałabym wszystko inaczej — wzdycha kobieta.

Gdy tylko Krystyna zaczęła poruszać temat finansów, jej synowa natychmiast zmieniła temat rozmowy. Zawsze miała pretensje, że teściowa wtyka nos w nie swoje sprawy.

Łukasz w ogóle milczał i nie reagował w żaden sposób na sytuacje konfliktowe. Wyglądało na to, że jest zadowolony. Przynajmniej nie musiał odwozić żony do pracy.

- Syn był zmuszony łączyć dwie prace, ponieważ katastrofalnie brakowało pieniędzy. A kiedy miał wypadek, to był bałagan. Dobrze, że przynajmniej przeżył.

Ale po obrażeniach nie może pracować w tym samym tempie. I ma do zapłacenia grzywnę. Okazało się, że to on był winny wypadkowi, a drugi samochód był tylko wgnieciony — mówi Krystyna.

Po tym wydarzeniu Justyna podekscytowała się i zaczęła szukać pracy. Ale kto jej potrzebuje bez doświadczenia i wykształcenia?

Dostała pracę w sklepie meblowym jako konsultantka, ale jej pensja zależy od sprzedaży. Nie wie, jak rozmawiać. Jej koledzy obsługują kasę, a ona siedzi na krześle i czeka, aż klient do niej podejdzie.

Grafik jest zmienny. Dzień pracuje — dwa w domu. Pensja jest opłakana. Dzieci też zostawia teściowej.

Okazuje się, że pieniędzy w rodzinie nie przybyło, a dzieci nie widują matki. Więc po co taka praca?

Krystyna postarała się i znalazła pracę — sprzątanie na dworcu kolejowym. Pensja, nawiasem mówiąc, dość zadowalająca.

Tak, trzeba czyścić toalety, ale pieniądze nie spadają z nieba. Ale ma pełny pakiet socjalny i wakacje raz w roku.

- Ja nie sprzątam toalet! - synowa krzyczy.

- Ale z ciebie nieudacznik. Załóż rękawiczki i do dzieła. Tak, tu trzeba pracować, a nie cały dzień pić herbatę! - odpowiada jej teściowa.

Justyna obraziła się na swoją krewną. Zablokowała jej numer telefonu. Uważa, że ta ją upokorzyła.