Rzecz w tym, że mój mąż jest pracoholikiem. Zawsze jest pochłonięty pracą i zaplanowanie z nim wspólnych wakacji jest po prostu nierealne.

Z tego powodu muszę sama jeździć nad morze. I wszystko było w porządku, a ta sytuacja odpowiadała nam obojgu, dopóki w nasze życie nie wkroczyła moja teściowa.

Zaczęła mówić Bartkowi, że nie można pozwolić mi jechać samej na wakacje, bo jak kobieta jedzie sama na wakacje, to jedzie szukać przygód.

Pomimo wszystkich moich wyjaśnień i błagań, mój mąż odmówił mi samotnego wyjazdu nad morze. Jego młodsza siostra szybko się zorientowała i postanowiła mieć darmowe wakacje.

Zaproponowała, że pojedzie ze mną i będzie mnie miała na oku. Mężowi bardzo spodobał się ten pomysł. Teściowa też nie ukrywała zadowolenia.

Tylko ja zrozumiałam, że celowo spiskowali, aby Olga mogła spędzić wakacje na cudzy koszt, ponieważ mój mąż zapłacił za wycieczkę. Nasze pierwsze wspólne wakacje były automatycznie naszymi ostatnimi.

Przez całe 7 dni, które spędziłyśmy nad morzem, Olga zachowywała się obrzydliwie. Szlajała się do rana, chodziła do dyskotek i klubów nocnych, przyprowadzała do pokoju facetów, flirtowała z barmanami.

Ale najgorsze było to, że kiedy wróciłyśmy do domu, obróciła wszystko na swoją korzyść i skłamała, że to ja prowadziłam rozwiązły tryb życia, a ona chroniła mnie przed tym wszystkim.

Dobrze, że mój mąż bardzo dobrze zna mnie i swoją siostrę i uwierzył mi, a nie jej, ale teściowa była święcie przekonana, że to ja wychodzę z domu.

W następnym roku stanowczo zdecydowałam, że nie pojadę więcej na wakacje z Olgą. Byłam gotowa całkowicie zrezygnować z wakacji, byle tylko z nią nie lecieć.

Niespodziewanie moja babcia ze strony ojca zadzwoniła do mnie i poprosiła, żebym ją odwiedziła, aby mogła zapoznać się ze swoją prawnuczką, czyli z naszą córką.

Moja prababcia mieszkała w Gdyni, więc tak się złożyło, że moja podróż automatycznie zamieniła się w wakacje.

Kiedy moja teściowa to usłyszała, ponownie namawiała mojego męża, znowu zaczęli narzucać mi Olgę. Najpierw próbowałam przekonać męża, że nie ma takiej potrzeby, potem próbowałam odwieść Olgę, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że wszystkie moje wysiłki poszły na marne, postanowiłam po prostu dać jej nauczkę.

Olga spakowała walizkę pełną sukienek i sandałów na szpilce. Jedziemy do Gdyni, a to miasto, jak wiadomo, nie śpi. Domyślam się, że Olga fantazjowała już w głowie, jak będzie imprezować całą noc, ale tak się nie stało.

Zamiast do mojej babci w Gdyni, pojechałyśmy do mojej drugiej babci, która mieszkała w odległej wiosce. Nie było tam nie tylko dyskotek, ale nawet sklepu. Kiedy przyjechałyśmy, Olga na początku nie rozumiała, co jest nie tak:

- Będziemy tu nocować? - zapytała podekscytowana.

- Nie, nie na noc. Będziemy tu mieszkać. Proszę bardzo, wysiadamy z samochodu — uśmiechnęłam się.

- Ale mówiłaś, że jedziemy do Gdyni!

- Po pierwsze, nie powiedziałam tego, a po drugie, przyjechałaś się mną zaopiekować. Co cię obchodzi, gdzie dokładnie będziesz mnie "mieć na oku"?

Olga była w szoku. Nie mogła spać, odpoczywać ani pracować. A moja babcia miała niepisane prawo: kto nie pracuje, ten nie je.

Siostra mojego męża przeszła więc na tygodniową dietę. Moja córka była zachwycona tym wyjazdem: świeże powietrze, las i rzeka w pobliżu, kury, kozy, świnie, krowy...

Nie sposób było zaciągnąć ją do domu na obiad. Ja też byłam szczęśliwa, bo dawno nie widziałam babci i miałam naprawdę udane wakacje.

Kiedy wróciłyśmy do domu, Olga powiedziała, że już nigdzie ze mną nie pojedzie. Hurra! W końcu jestem wolna!