Moja szwagierka nienawidziła mnie od pierwszego dnia, a ja odwzajemniałam jej uczucia.

Razem z mężem jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami dwóch mieszkań naraz: pierwsze mieszkanie zostawiłam sobie w spadku po babci, a drugie — kupiliśmy razem z mężem. Oczywiście mąż nie ma żadnych praw do mojego mieszkania.

Wynajmowaliśmy to mieszkanie, a pieniądze, które z tego tytułu otrzymywaliśmy, przeznaczaliśmy na spłatę kredytu hipotecznego za mieszkanie, które wspólnie kupiliśmy. Mamy jeszcze nieco ponad trzy lata na spłatę.

W urodziny szwagierki zebrali się wszyscy krewni męża: mama, dwie babcie, ciotki, wujkowie oraz kuzyni i bracia. Przez długi czas nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego wszyscy krewni uścisnęli dłoń męża ze słowami: "Jesteś wspaniałym bratem, twoja hojność nie ma granic!"

Mąż zawsze ostrożnie badał kopertę z pieniędzmi, którą przygotowaliśmy dla jego siostry, ponieważ ani on, ani ja nie uważaliśmy kwoty 500 złotych za tak zaporową hojność. Jednak wszystko stało się jasne po słowach teściowej:

"Synku! Twoja siostra ma dzisiaj urodziny — kończy trzydzieści lat, więc podarujesz jej jedno mieszkanie, bo i tak masz dwa, sam wybierzesz, które podarujesz siostrze."

Po zakończeniu przemowy teściowej rodzina zaczęła dawać mojemu mężowi owację na stojąco, wszyscy krewni szeptali i rzucali pełne podziwu spojrzenia na mojego męża.

Oboje z mężem zaniemówiliśmy w tym momencie i nie mogliśmy wydusić z siebie ani słowa. Wtedy moja szwagierka przyłączyła się do całego spektaklu i powiedziała:

"Nie mam nic przeciwko nowemu budynkowi! Kiedy planujesz się wyprowadzić?"

Spojrzałam na męża i zdecydowałam, że lepiej wziąć sprawy w swoje ręce:

"Nie planowaliśmy się wyprowadzać! Nie uważasz, że mieszkanie jest za drogie? Zastanawiałam się też, dlaczego uważasz, że mój mąż ma dwa mieszkania"

"Wyremontował mieszkanie twojej babci, więc to jego mieszkanie! A ty myślisz inaczej? To nasz zwyczaj, że mężczyźni są właścicielami nieruchomości! Jeśli jesteś członkiem naszej rodziny, musisz przestrzegać tej zasady" - powiedziała teściowa z nieskrywaną arogancją w głosie.

"Ale solenizantka nie jest mężatką, więc nie może samodzielnie dysponować żadnym majątkiem" - powiedziałam.

"Ojciec weźmie na siebie odpowiedzialność za zarządzanie jej majątkiem" - odpowiedziała moja teściowa.

"Przykro mi, ale nie zamierzałam nikomu oddawać mojego mieszkania!"

Odwróciłam się do męża i powiedziałam: "Możesz im coś powiedzieć?

"Mama ma rację, mamy dwa mieszkania, jedno z nich możemy dać mojej siostrze. Jest samotna i jest jej ciężko, a my zarobimy więcej" - mamrotał mąż.

Rodzina zaczęła bić mu brawo. Zdaję sobie sprawę, że łatwiej jest rozporządzać cudzym mieszkaniem, ale ja nie zamierzałam nikomu dawać swojego spadku.

"Jeśli rozporządzi naszym wspólnym mieszkaniem na korzyść swojej siostry, z nami koniec."

Natychmiast wyraziłam swoje myśli i ze wszystkich stron zarzucano mi, że jestem zbyt chciwa. Mój mąż wpatrywał się w podłogę i milczał.

"Nie ma dla ciebie miejsca w naszej rodzinie! Mój syn się z tobą rozwodzi!" - powiedziała teściowa i spojrzała pytająco na mojego męża. Małżonek skinął głową, zgadzając się.

Okazuje się więc, że na prośbę swojej matki mój małżonek jest gotów mnie porzucić. Nigdy wcześniej nie słyszałam takich bzdur. Wstałam od stołu i powiedziałam:

"Walcie się wszyscy!" - i wyszłam z restauracji.