Starsi ludzie często narzekają na wszystko i nic nie można na to poradzić: nawet zwierzęta w podeszłym wieku mają podobne objawy.

Taka już nasza natura. Ale co z dziećmi, tymi, które muszą podać słynną szklankę wody? Rodzaj darmowego opiekuna, bez własnego życia, marzeń i ambicji?

Jak pokazuje praktyka, najczęściej po prostu zajmują się swoimi sprawami, tylko od czasu do czasu odwiedzając rodziców. Nic się na to nie poradzi, takie jest życie.

Kto więc zajmie się osobami starszymi, skoro emerytura nie wystarcza, a wyprawa do sklepu i apteki pochłania zbyt wiele energii?

Opieka nad osobami starszymi to ciężka praca, niezależnie od tego, jak na to spojrzeć. A każda praca, jak wiemy, musi być opłacona. Kto zajmie się starszym pokoleniem?

Dla starszej kobiety, takiej jak ja, nie ma już wiele do życzenia. Ciężko jest sobie uświadomić, że w życiu będzie tylko gorzej i gorzej.

Stopniowo ubywa sił, potem zdrowie zaczyna szwankować, też stopniowo. Zaczynam źle słyszeć, źle widzieć, nawet w okularach. Powinnam sprawdzić dioptrie, ale nie mam ochoty iść do lekarza.

Na pewno znajdzie jakąś nową dolegliwość. Tak, nigdy nie miałam czegoś takiego, gdy byłam młoda. W ogóle tego nie doceniałam.

Kiedyś miałam dużo energii, nawet po trzydziestce. Teraz coraz częściej spotykam się ze skargami trzydziestoletnich "staruszków", że bolą ich plecy od ciągłego siedzenia, psują im się zęby i nie mają na nic siły.

Boże, co będzie z tobą po pięćdziesiątce?! Pewnie już kupiłeś protezy i aparaty słuchowe, tak na wszelki wypadek. Nienawidzę tego sformułowania, ale za moich czasów tak nie było. Nie mogę sobie wyobrazić, jak by to było, gdybyśmy nie pracowali jak konie.

Dokładnie taka jest moja córka. Młoda, ale nigdy w nastroju. Choć mogłoby się tak wydawać. To ja zabrałam ją do Niemiec do pracy.

Sama pojechałam tam jakieś 20 lat temu. Znalazłam dobre miejsce, zarobiłam trochę pieniędzy, wróciłam. Zabrałam ze sobą córkę, która nie mogła się odnaleźć w życiu.

Potem zaczęłyśmy razem pracować w tej samej fabryce. Ania znalazła narzeczonego, teraz mieszkają razem w pięknym mieszkaniu i czują się świetnie. A przynajmniej powinni. Czego im brakuje?

Ilekroć do niej dzwonię, zawsze brzmi na niezadowoloną. Jakby przebiegła maraton. Nie chce ze mną rozmawiać. Ciężko pracuje. W niedzielę.

Czasami muszę nawet porozmawiać z zięciem, zapytać, co u nich nowego, jak sobie radzą, bo moja własna córka nie ma takiej ochoty.

Jakieś sześć miesięcy temu umówiłam się z jedną z moich sąsiadek, że przyjdzie do mojego domu i pomoże mi trochę w pracach domowych.

Wciąż miałam pieniądze z ostatniej pracy i nie miałam na co ich wydać. Poza tym Zosia bardzo przypomina mi moją ulubioną aktorkę Annę Dymną w młodości.

Bardzo miła dziewczyna, cicha, skromna. Wpada w odwiedziny, czasem posprząta, pozmywa naczynia.

Nie zmuszam jej do żadnej ciężkiej pracy: sama mogę to zrobić. Ale żywy dialog i pomoc młodych ludzi też się przydadzą.

Kiedy moja córka dowiedziała się o tym po raz pierwszy, jak zawsze zaczęła biadolić, mówić, co jeśli jest złodziejką i po prostu chce zobaczyć, gdzie trzymam euro?

Ale znam Zosię, ona wcale taka nie jest, poza tym poprosiłam ją o przysługę, a ona od razu się zgodziła. Czy złodziej zachowałby się w ten sposób?

Oczywiście, że nie. Potem Ania chciała, żebym zapisywała, ile płacę Zosi, kiedy i za jaką pomoc. Jakby to była sprawa mojej córki. Zresztą wiesz, o co mi chodzi.

Zosia jest dziewczyną ze wsi. Skończyła szkołę i przeniosła się do miasta w poszukiwaniu lepszego życia.

Pod tym względem przypomina mnie. Ja też opuściłam dom, by mieć jakieś możliwości. Pomaga rodzicom, wysyła im pieniądze. Pracuje i nigdy nie widziałam jej z młodym mężczyzną.

Prawdopodobnie ma inne rzeczy na głowie. Chociaż myślę, że w jej wieku wyjście za mąż byłoby dobrym pomysłem. Moja Ania na przykład dość szybko znalazła sobie Niemca.

Ostatnio niefortunnie złamałam palec u nogi. Musiałam więc zostać w domu przez kilka dni i poruszać się, opierając się o ściany.

Dobrze, że przynajmniej mogłam zadzwonić do Zosi, a ona zajęła się wszystkim innym. Ugotowała posiłek, zadzwoniła do lekarza, posiedziała ze mną przez kilka godzin.

Nie chodziło o to, że cierpiałam, po prostu znowu przypomniałam sobie, jak stara się stałam. Ten incydent zbliżył mnie do Zosi i zaczęłam jej jeszcze bardziej współczuć.

Kiedy Ania dowiedziała się o incydencie, bardzo się zdenerwowała. Zaczęła oskarżać mnie i Zosię, że ta darmowa opiekunka kradnie moje mieszkanie.

Doszło do tego, że tak krzyczała podczas naszej rozmowy, że jej mąż, Niemiec, nawet ją uspokajał.

To było nawet trochę żenujące: córka krzycząca na matkę w niezrozumiałym języku, tysiące kilometrów od niej. Ale dlaczego muszę się usprawiedliwiać?

Odkąd tu przyjechałam, zdążyłam zrobić remont w mieszkaniu, odprowadzić męża na koniec jego życia i w końcu osiąść w rodzinnym kraju.

Tak, wiem, że nie jestem zwykłą emerytką, która co miesiąc liczy grosze, co w naszym kraju nazywa się emeryturą.

Nie przepłacam, nie chodzę do restauracji, bo po prostu tego nie potrzebuję. Ale jestem całkowicie pewna swojej przyszłości finansowej. Brakuje mi tylko kontaktu z ludźmi.

Nie mam przyjaciół, moja córka mieszka w innym kraju, robi swoje i ma gdzieś moje ludzkie potrzeby. Cóż, niech jej będzie. Ale dlaczego nagle miałaby uznać, że jestem jej coś winna?

Powiedzmy, że jutro mnie nie będzie. I co z tego? Nie jestem nawet pewna, czy kupiłaby bilet lotniczy z powodu czegoś takiego.

To, na czym jej naprawdę zależy, to spadek. Nie będzie tu mieszkać, wiem to na 100%. Po prostu sprzeda nieruchomość, weźmie pieniądze i będzie po sprawie.

Jeśli naprawdę pomogę biednej dziewczynie, która tu i teraz pomaga mi praktycznie za darmo? Czy nie pokryje to przynajmniej części moich grzechów przed Wszechmogącym?

Myślę, że dobre uczynki, zwłaszcza w moim wieku, nie mogą zaszkodzić. Poza tym pomyśl tylko, jakim darem byłoby to dla niej w życiu!

Mogłaby w końcu mieć rodzinę, własne życie. Ania już to wszystko ma. Ale desperacko pragnie czegoś więcej. A dlaczego? Nie można zarabiać tyle, ile się chce!

Nie, oczywiście nie zamierzam jeszcze umierać. Ale biorąc pod uwagę stosunek Ani do mnie, biorąc pod uwagę, że zrealizowałam coś w tym życiu dla siebie, nie neguję żadnych możliwych opcji.

Co możesz zrobić, jeśli czyjeś dziecko stało ci się droższe niż własne? Darmowa opiekunka szanuje mnie bardziej niż moja córka!

Nie chodzi o pokrewieństwo i nazwisko w papierach, ale o szacunek i ludzkie podejście. Myślę, że to jest najważniejsze.