Niektórzy z nich uważają, że pomoże to dzieciom zrozumieć wartość pieniędzy, ponieważ zarobią je własną pracą. Inni, w tym ja, nie zgadzają się z tym i uważają, że pomoc w domu nie powinna być źródłem dochodu.

Wszyscy członkowie rodziny powinni dbać o czystość i porządek. Pewnego dnia moja najstarsza córka wróciła do domu ze szkoły i powiedziała, że chce otrzymywać wynagrodzenie za każde zadanie, które jej zlecimy.

Okazało się, że tematem jednej z dzisiejszych lekcji były relacje towarowo-rynkowe i moja córka załapała, o co chodzi. Spodobał jej się pomysł, że każda ludzka praca musi być opłacona.

Stąd wzięło się to żądanie. Żartowaliśmy z mężem, że wszystko robimy za darmo, ale powinniśmy płacić sobie nawzajem. Dawałam mężowi pieniądze za każdy wbity gwóźdź, a on dawał mi pieniądze za gotowanie.

Żartowaliśmy, a potem o tym zapomnieliśmy. Myśleliśmy, że sprawa jest załatwiona. Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że moja córka wcale nie żartowała.

Przyniosła nam cennik, w którym zapisała wszystko, od zmywania naczyń po wyprowadzanie psa. Powiedziała, że możemy przedyskutować te liczby, ale ogólnie chce konkretnej opłaty za każde zadanie.

W tym momencie przypomniałem sobie, jak smutno potoczyły się sprawy mojej przyjaciółki. Chciała nauczyć swojego syna wartości pieniędzy i tego, jak je zarabiać. Myślała, że stanie się on obeznany z finansami i nauczy się właściwie zarządzać swoimi pieniędzmi.

Ale sprawy potoczyły się nieco inaczej. Nastolatek stał się bezczelny i zaczął podnosić stawki za swoje usługi niemal co tydzień.

Otrzymane pieniądze wydawał na różne głupie rzeczy. Potem okazało się, że sam nic nie robił: dzwonił do kobiety, która robiła wszystko za niższą cenę.

A kiedy moja przyjaciółka zachorowała, syn odmówił przyniesienia jej wody, dopóki mu nie zapłaciła.

Marzę, że relacje w mojej rodzinie będą oparte na zaufaniu, że będziemy sobie pomagać za darmo, a nie za pieniądze.

Mój mąż i ja skonsultowaliśmy się i zdecydowaliśmy, że nasza córka musi dostać nauczkę. Stwierdziliśmy, że nie będziemy jej płacić pieniędzmi, ale czymś emocjonalnym za każde zadanie.

Na przykład, jeśli sprząta swój pokój przez dziesięć minut, może grać na komputerze przez taki sam czas. A za kilka umytych talerzy dostanie lody. I tak dalej.

Córce się to nie podobało. Długo i z oburzeniem próbowała nam udowodnić, że to niesprawiedliwe.

Szukała nawet argumentów w internecie, ale mogła się tylko dowiedzieć, że tak naprawdę jest to istniejąca forma wynagrodzenia.

Musiała się uspokoić. Od tego momentu temat ten nigdy więcej nie był poruszany w naszym domu.