Wyszła za mąż, jej mąż jest mieszkańcem miasta, rodowitym warszawiakiem. To prawda, mieszkanie jest jednopokojowe, ale oszczędzają, chcą się rozbudować.

Dwa lata temu odszedł jej ojciec. Właśnie urodziła syna. Jej matka była zdruzgotana odejściem męża. Przeżyła z nim całe wspólne życie. Nie mogła sobie wyobrazić, jak będzie żyć samotnie i z dala od rodziny córki.

Nie mogła codziennie jeździć tam i z powrotem. Nie miała innych dzieci, więc padła sugestia, aby wprowadziła się do nich. Sama przyzwyczaiłaby się do życia bez ojca, opamiętałaby się i pomogłaby jej przy dziecku.

Córka skonsultowała się z mężem i zgodził się zabrać mamę do siebie. Matka chętnie się wprowadziła. Spała na kanapie w kuchni, gotowała, sprzątała.

W nocy zabierała wnuka do swojego pokoju, żeby go nakarmić, żeby młodzi mogli się wyspać. Zięć musi rano pracować. Córka cały dzień zmęczona, a poród był trudny.

Na początku, gdy dziecko często płakało w nocy, cieszyli się z pomocy matki, ale kiedy dziecko urosło i zaczęło normalnie spać w nocy, matka zaczęła przeszkadzać.

Zięć cały czas się irytował. Wszystko było nie tak. Teściowa wstaje wcześnie i krząta się po domu. I nie gotuje tego, co on chce na obiad. Każda drobnostka go wkurzała.

Wtedy zaczął podpowiadać teściowej, że czas wracać do siebie. Matka się obraziła. Płacze. Zdaje sobie sprawę, że jest jej ciasno w jednopokojowym mieszkaniu, ale nie chce też wracać do domu.

Boi się być sama. Nie jest przyzwyczajona do samotności. I to w innym mieście. Gdyby tylko mieszkali na sąsiednich ulicach...

Moja przyjaciółka też się denerwuje. Nie chce się kłócić z mężem i żal jej matki. Byłoby inaczej, gdyby mieszkanie było duże. Żeby każdy miał swoją przestrzeń osobistą.

Żeby każdy miał swoją przestrzeń i nikt nikomu nie przeszkadzał. Poradziłam koleżance, żeby sprzedała mieszkanie matki i swoje i kupiła większe.

Nie jest pewna, czy jej mąż się na to zgodzi. Ma dość mieszkania z teściową. Może to przez jego temperament.

Znam matkę koleżanki, jest bardzo dobrze wychowaną i taktowną osobą. Nie wtrąca się ze swoimi radami i moralizatorstwem i nie przeszkadza. Dobrze jest mieć babcię w domu.

Upiecze ciasta i zaopiekuje się dziećmi. Jeśli matka nie chce mieszkać sama, można zrozumieć starszą osobę i pójść na ustępstwa. Trzeba nauczyć się dogadywać i znajdować kompromisy. Co o tym sądzisz?