Gdy moja mama była w ciąży ze mną, bardzo ciężko znosiła ten stan od samoego początku, prawie do porodu. Niewiele przybrała na wadze, gdyż często męczyły ją mdłości i wymioty. Podczas badań prenatalnych usłyszała, że dziecko w jej łonie urodzi się chore i być może umrze nie osiągnąwszy pełnoletności. Zalecono jej pozbycie się mnie, ale mama postanowiła uratować mi życie i porozmawiać o konsekwencjach swojej decyzji ze swoim lekarzem prowadzącym...
Spotkanie po latach
Doktor Eugeniusz od zawsze był obecny w naszym domu. Mama często o nim mówiła, bo gdy inni lekarze doradzali jej usunięcie ciąży, on wspierał ją w decyzji o urodzeniu mnie niezależnie od tego, co zobaczyli inni w wynikach badań.
Był jak niewidzialny wujek, którego nigdy nie poznałam. Mama wielokrotnie pokazywała mi dokumenty medyczne, na których widniały jego podpisy i pieczątki, bym utrwaliła sobie, co dla nas zrobił. Postanowiłam także zostać lekarzem, a na praktyki wysłano mnie do pobliskiego domu opieki dla osób starszych. Tego dnia miałam mieć pierwsze w życiu praktyki w placówce. Nie zdążyłam zjeść śniadania, więc wstąpiłam szybko do sklepu po drugiej stronie ulicy po bułkę i jogurt.
Stojąc w kolejce do kasy, zauważyłam przez witrynę starszego pana, który wyglądał na zagubionego. Zaczepiał przechodniów i próbował z nimi rozmawiać, ale nikt go nie rozumiał, zapewne z powodu paraliżu twarzy. Tak działa wiele chorób, na przykład choroba parkinsona...
Pani kasjerka wybiła mnie z zamyślenia, gdy nadeszła moja kolej przy kasie. Zapłaciłam za zakupy, lecz gdy wyszłam ze sklepu, starszego pana już nigdzie nie dostrzegłam. Pognałam na drugą stronę ulicy, by nie spóźnić się w pierwszy dzień zajęć praktycznych. Gdy znalazłam się na sali wraz z resztą praktykantów, oprowadzono nas po każdym zakątku placówki, po czym przedstawiono wszystkich pacjentów.
Gdy usłyszałam znajome imię, coś mnie tknęło w środku, by dopytać o "pana Eugeniusza, którego wiecznie nie ma podczas obchodu". Opiekun grupy potwierdził podane przez nią nazwisko, oraz to, że był kiedyś lekarzem ginekologiem. Moje serce zadrżało... Od tamtej pory, niezależnie od tego, czy miał świadomość, czy był zagubiony, byłam przy nim, jak często tylko mogłam.
Uratował mi życie, zapewne był też wspaniałym mężem, ojcem...i trafił do tak smutnego miejsca. Pewnego dnia obudził się, gdy siedząc przy jego łóżku przysnęłam. Przebudził mnie gładzeniem po głowie i powiedział - wiedziałem, że mam rację...
Co o tym sądzicie?
O tym się mówi: Mateusz Damięcki przekazał smutną informację. Odeszła ważna dla niego osoba
Zerknij: Niepokojąca przepowiednia się spełnia? Czy klątwa faraona zmieni cały świat? Te słowa budzą niepokój