Wszystko przez rosnącą liczbę zgłoszonych nieprawidłowości – jak ujawnił portal money.pl, do Sądu Najwyższego wpłynęło już ponad 14,8 tysiąca protestów, a kolejne ponad 20 tysięcy czeka na rejestrację. To sytuacja bez precedensu w historii polskich wyborów prezydenckich.

Największe emocje budzą błędy przy liczeniu głosów. Głośny przypadek z komisji nr 95 w Krakowie wzbudził falę spekulacji, gdy okazało się, że głosy oddane na Rafała Trzaskowskiego zostały omyłkowo przypisane Karolowi Nawrockiemu. Różnice w wynikach między I a II turą były tak rażące, że komisja sama zgłosiła błąd, tłumacząc go… zmęczeniem. Choć korekta została zgłoszona, było już za późno, by zmienić dane w systemie.

Podobna historia rozegrała się w Grudziądzu, w obwodzie nr 25. Pierwotnie ogłoszono tam zwycięstwo Nawrockiego, ale złożony protest doprowadził do ponownego przeliczenia głosów, które odbyło się pod nadzorem asesora sądowego. Jak przekazał wiceprezes Sądu Rejonowego w Grudziądzu, głosy zostały policzone dobrze, ale błędnie zapisano je w protokole – nazwiska kandydatów zostały zamienione miejscami. Po weryfikacji okazało się, że to Trzaskowski wygrał w tym obwodzie.

To jednak nie są jedyne przypadki. Również z Bychawy, Magnuszewa i innych miejscowości docierają doniesienia o rażących pomyłkach, które – jeśli zostaną potwierdzone – mogą rzucić cień na cały proces wyborczy. W wielu przypadkach chodzi nie tylko o źle zliczone głosy, ale też o błędnie wypełnione protokoły, nieczytelne dane i niezgodności w liczbach.

Sąd Najwyższy ma czas do 2 lipca, by rozstrzygnąć, czy nieprawidłowości miały realny wpływ na wynik wyborów i czy wybory były ważne. W teorii istnieje możliwość uznania ich za nieważne – w całości lub częściowo – co mogłoby doprowadzić do powtórki głosowania.

Tymczasem atmosfera w kraju staje się coraz bardziej napięta. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy Rafała Trzaskowskiego oraz Karola Nawrockiego gromadzą się w mediach społecznościowych i pod sądami, domagając się przejrzystości, odpowiedzialności i – co najważniejsze – prawdy.

Wybory 2025 miały być świętem demokracji, a stały się symbolem systemowego niedomagania, który wymaga poważnej refleksji nad procedurami, szkoleniem komisji i cyfrową transparentnością. Bo dziś nie tylko wynik głosowania jest pod lupą – pod znakiem zapytania stoi wiarygodność procesu, który miał odzwierciedlać wolę narodu.