Siedziałam w małej kawiarni, nerwowo obracając filiżankę w dłoniach. Wpatrywałam się w drzwi, czekając. Serce waliło mi w piersi. Czekałam na niego. Na mojego syna.

Nie widziałam go od lat.

Ostatni raz, gdy go przytuliłam, miał cztery latka. Małe rączki oplatały moją szyję, a ja szepnęłam mu do ucha: „Mama wróci, obiecuję”.

Nie wróciłam.

Nie dlatego, że nie chciałam.

Nie dlatego, że nie kochałam.

Ale dlatego, że ktoś zadbał o to, bym nie miała dokąd wrócić.

Miałam dziewiętnaście lat, kiedy urodziłam Olka. Mój mąż, Krzysztof, był wtedy moim całym światem. Wierzyłam, że będziemy szczęśliwi, że damy radę, choć byliśmy młodzi i mieliśmy niewiele.

Ale on był inny, kiedy byliśmy sami. A inny, kiedy pojawiała się jego matka.

Teściowa nigdy mnie nie zaakceptowała. Uważała, że nie jestem dość dobra dla jej syna, że nie poradzę sobie jako matka.

— Dziecko to nie zabawka — mówiła mi często, patrząc na mnie z góry.

W dniu, w którym Krzysztof mnie zostawił, stała obok niego.

— Olek zostaje z nami — powiedziała chłodno.

Płakałam. Błagałam, żeby mi go nie zabierali. Byłam młoda, zagubiona, ale gotowa walczyć.

— Nie masz nic. Ani pieniędzy, ani pracy, ani domu — oznajmiła. — Ale on będzie miał wszystko.

Zrozumiałam, że nie mam wyjścia.

— Tylko proszę, nie pozwólcie mu o mnie zapomnieć — szepnęłam.

Nie odpowiedzieli.

Lata minęły w bólu i samotności. Próbowałam się z nim skontaktować. Pisałam listy, dzwoniłam, ale nikt nigdy nie odbierał.

W końcu zdobyłam się na odwagę i pojechałam do ich domu.

Kiedy drzwi się otworzyły, zobaczyłam Olka.

Ale on nie zobaczył mnie.

Nie rozpoznał mnie.

— Czego pani chce? — zapytał, marszcząc brwi.

Serce mi stanęło.

— Olek… to ja, mama.

— Moja mama nie żyje.

Poczułam, jak nogi uginają się pode mną.

Za mną stanęła teściowa.

— Widzisz? On ma dobre życie. I nie potrzebuje cię w nim.

Patrzyłam na mojego syna, na jego obojętne spojrzenie.

Zabrała mu mnie.

Wmówiła mu, że nie istnieję.

A on jej uwierzył.

Dziś, po tylu latach, czekam w tej kawiarni. W końcu zgodził się na spotkanie. Nie wiem, co powie. Nie wiem, czy jeszcze mogę go odzyskać.

Ale wiem jedno.

Nie pozwolę, bym znów dla niego zniknęła.