Marzyła o małżeństwie swojego syna z córką oligarchy, aby mógł odziedziczyć znaczną fortunę i ją wspierać. Nie jest jasne, skąd wzięła się u niej taka ambicja.
Mój mąż i ja mamy zwykłe dochody. Na początku zacisnęliśmy pasa i wzięliśmy kredyt hipoteczny na mieszkanie. Teraz mieszkamy w mojej kawalerce, a nową wynajmujemy.
Jesteśmy w trakcie kupowania samochodu. Wszystko jest jak w większości rodzin, nic wyszukanego.
Ale moja teściowa nie może pogodzić się z tym, że jej marzenie się nie spełni. Nie przestanie próbować nas rozdzielić za wszelką cenę. Jej wyobraźnia jest godna pozazdroszczenia.
Na koszuli męża znalazłam ślady szminki, damskimi perfumami pachniały jego ubrania, a w torbie była prezerwatywa. Kilka razy na tej podstawie mój mąż i ja mieliśmy kłótnię. Potem wszystko się wyjaśniło.
Niedawno mój mąż dostał propozycję pracy na krótki okres w oddziale firmy w sąsiednim mieście. Otwierają nowy kierunek i chcą, żeby zorganizował pracę.
Obiecują rozwój kariery, jeśli wszystko pójdzie dobrze. Oczywiście mój mąż się zgodził, a mnie spodobał się przyjemny bonus na koniec jego podróży służbowej.
Mój mąż wyjechał, a ja kontynuowałam normalne życie. Kilka dni później po powrocie z pracy zaczęłam zauważać, że ktoś był w domu. Rzeczy były nie na swoim miejscu, a szafa wyglądała, jakby czegoś szukali.
Na początku myślałam, że mój małżonek czegoś zapomniał i właśnie po to przyjechał. To nie była długa podróż samochodem.
Zadzwoniłam do niego, ale był zaskoczony i powiedział, że może przyjechać dopiero w piątek. Ale miał pomysł na bałagan. Oddzwonił po jakimś czasie. Głos miał ponury. Powiedział, że rozmawiał z mamą i myślał, że to ona składa sekretne wizyty.
Dał jej klucze, kiedy wyjeżdżaliśmy na wakacje, tak na wszelki wypadek. Potem zapomniał zabrać je z powrotem.
Następnego dnia zamierzałam wymienić zamki i powiedziałam mężowi, że jeśli jeszcze raz odważy się dać matce klucze, zostanie bez nich. Rano, po odwołaniu z pracy, szybko zmieniłam zamki.
Wieczorem było już czysto. Więc to naprawdę była sprawka mojej teściowej. Po co tu przyszła? Przeszukałam całe mieszkanie i w szafce, na górnej półce, znalazłam malutką kamerę wideo.
Zadzwoniłam do męża i powiedziałam mu, co znalazłam. Byłam tak wściekła, że się roześmiał. Postanowiłam przeszukać mieszkanie jeszcze raz, szukając tylko kamer. Nie było ich więcej.
Mąż poprosił, żebym poczekała, aż wróci, a on podejmie decyzję. Następnego dnia zadzwoniła jego mama. Najwyraźniej nie mogła dostać się do mieszkania i nie mogła się doczekać, aż odzyska kamerę.
Zapytała, czy jestem w domu, bo była w pobliżu i chciała wpaść na herbatę. Powiedziałam jej, że nie ma mnie w domu i że następnym razem z pewnością zaproszę ją na herbatę.
To był koniec rozmowy. Kilka minut później mój mąż zadzwonił do mnie i powiedział mi o telefonie od mojej matki i jej donosie na mnie, że byłam na spacerze bez powodu.
Śmialiśmy się, zgadywaliśmy, ile jeszcze razy będzie próbowała włamać się do mieszkania. Nie doceniliśmy jednak jej pomysłowości. Codziennie, dwa razy, dzwoniła i podawała coraz to nowe powody, by przyjść.
Wraz z przyjazdem męża teściowa nie omieszkała poprosić o wizytę z ciastami. Czekaliśmy na nią. Kiedy przyszła, oddała torbę i poszła umyć ręce.
Tyle że nie poszła do łazienki, a do sypialni. Tego się spodziewaliśmy. Kiedy poszliśmy za nią, znaleźliśmy ją grzebiącą na górnej półce szafy.
Nie spodziewała się nas zobaczyć, więc mamrotała, a potem próbowała się usprawiedliwić. Mąż wyciągnął kamerę i pokazał jej.
Zaczęła opowiadać o moich niekończących się nieobecnościach, a na koniec zapytała, dlaczego jej syn jest taki ślepy, nie widzi wszystkich moich przygód.
Potem nawet zapłakała, chwyciła się za serce i dumnie opuściła nasz dom. Chciałam przyklasnąć takiemu zachowaniu.
To teatr w najlepszym wydaniu. Teraz wygrałam bitwę, ale czego innego mogłam się po niej spodziewać...